Rz: 25 lat temu podjęto decyzję o wstrzymaniu budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu. Skąd właściwie wziął się pomysł na jej budowę?
Prof. Władysław Mielczarski: Wszystko przez realizację sztandarowego w PRL hasła, że „Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej". Było wówczas wiele prognoz wzrostu produkcji i zwiększania w ogóle wszystkiego, co tylko możliwe. Na początku lat 80. kopalnie wydobywały ponad 200 mln ton węgla rocznie i były na granicy swoich możliwości. Jedyną możliwością produkcji większej ilości energii była więc budowa elektrowni jądrowej, którą rozpoczęto w 1982 r.
Dlaczego zatem jej nie ukończono?
W stanie wojennym gospodarka PRL załamała się. Uruchomiono też elektrownię Bełchatów i nagle się okazało, że mamy nadmiar energii elektrycznej. Następnie, w 1989 r., w wyniku zmian ustrojowych i planu Balcerowicza, gospodarka znów zastygła – wówczas energii mieliśmy wręcz o wiele za dużo w stosunku do potrzeb. Ponadto rząd potrzebował pieniędzy. Decyzja Tadeusza Syryjczyka, ministra gospodarki w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, o wstrzymaniu budowy nikomu niepotrzebnej elektrowni, była więc słuszna. Na szczęście do 1990 roku wykonano jedynie około 20 proc. całego obiektu – konstrukcja betonowa istnieje do dziś, natomiast zamówione w Czechosłowacji instalacje zostały w 1991 r. sprzedane Finlandii.
Dlaczego elektrownię jądrową budowano akurat w Żarnowcu?