Bogusław Chrabota: Trzy wspólne lata. Bardziej na dobre niż na złe

Wojna wyrwała Europę z letargu. Spowodowała konieczność rewizji modelu rozwoju, przemyślenia Zielonego Ładu, odnowy przemysłów zbrojeniowego i ciężkiego. Zapewne też przebudowy agendy socjalnej. Ale tym, co odbiło się naszej gospodarce najmocniej i najtrwalej, to zmiana realiów rynku pracy.

Publikacja: 24.02.2025 04:12

Bogusław Chrabota: Trzy wspólne lata. Bardziej na dobre niż na złe

Foto: Adobe Stock

Z oceną przebywających w Polsce Ukraińców jest jak z krzywym lustrem. Boimy się w nie spojrzeć, bo zobaczylibyśmy w nim inną wersję siebie. Z jednej strony cenimy ich obecność, sklepiki, w których pracują, knajpki, które prowadzą, ukraińskich taksówkarzy, sprzątaczy, by nie wspomnieć o ludziach o wyższych kwalifikacjach. Osobiście, większość z nas nic nie ma przeciw Ukraińcom, zwłaszcza z sąsiedztwa. Kiedy jednak odrywamy się od perspektywy indywidualnej i wchodzimy w sferę statystyki, zaczyna się narzekanie. A to, że państwo daje im zbyt wiele, że są niewdzięczni, roszczeniowi, pyskaci etc. Generalnie, że wiszą na naszym garnuszku.

Czy Ukraińcy stali się obciążeniem dla państwa polskiego?

Gdzie efekt lustra? Ano w tym, że jeszcze niedawno byliśmy tacy sami. Tereny współczesnej Polski od ponad 100 lat były jednym z najbardziej produktywnych zagłębi migracyjnych dla świata. Dlatego tyle milionów ludzi polskiego pochodzenia jest dziś w USA, Australii, Brazylii, Argentynie, Niemczech, Francji etc.; budzili w krajach docelowych takie same emocje jak Ukraińcy dziś w Polsce. Niemniej w przeciwieństwie do polskich migrantów Ukraińcy niemal od razu przestali być obciążeniem dla systemu socjalnego. Już w 2022 r. ponad 80 proc. uchodźców z Ukrainy znalazło pracę. Model absorpcji przez polską gospodarkę siły roboczej znad Dniepru, który dominował przed feralnym 24 lutego 2022 r., powtórzył się i po nim. Ci z uchodźców, którzy liczyli na socjal, pojechali dalej, choćby do Niemiec. Liczby w tej kwestii mówią za siebie. Na koniec 2024 roku w ZUS zarejestrowanych było 787,4 tys. Ukraińców. Ze stałej lub tymczasowej pracy utrzymuje się 70–80 proc. dorosłych uchodźców. Kilkanaście procent szuka pracy. Nie więcej niż 7 proc. żyje ze świadczeń socjalnych.

Z Ukraińcami jest jak z krzywym lustrem.: jeszcze niedawno byliśmy tacy jak oni. Tereny współczesnej Polski od ponad 100 lat były jednym z najbardziej produktywnych zagłębi migracyjnych dla świata

Wpływy z pracy Ukraińców do polskiego budżetu państwa stale rosną. W 2022 r. było to 10–13 mld zł. Rok później 15–20 mld. W 2024 r. odnotowaliśmy kolejny wzrost. Na rozwój polskiego PKB również wpływa konsumpcja Ukraińców, czyli zakup dóbr i usług – to kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.

Czy Polska gospodarka poradzi sobie bez pracowników z Ukrainy?

Ukraińcy to również przedsiębiorcy. W Polsce działa ponad 28 tys. spółek, których udziałowcami są obywatele Ukrainy bądź ukraińskie firmy. Zatrudniają nie tylko swoich rodaków, ale dają też pracę Polakom. Polscy przedsiębiorcy deklarują, że spośród obcokrajowców aż w 75 proc. najchętniej i najczęściej zatrudnianymi pracownikami są Ukraińcy. Dlatego że mamy tu najwyższy poziom zaufania i brak przepaści kulturowej. Jak są oni dla polskiego sektora ważni, świadczą choćby skutki ich coraz większego deficytu. To dlatego w 2024 r. wydano aż 323 tys. pozwoleń (więcej niż w 2023) na pracę dla ludzi spoza Europy: z Filipin, Kolumbii, Indii czy Nepalu. Aż trudno sobie wyobrazić, jaki mógłby się wydarzyć nad Wisłą wzrost społecznych napięć czy poziomu ksenofobii, gdyby zabrakło Ukraińców.

Dlaczego więc ich nie chcemy? Aż 30 proc. Polaków deklaruje do nich niechęć. Dobrze ponad połowa oczekuje, że po wojnie wrócą do kraju. Ponad połowa uważa, że pomoc dla nich jest zbyt wysoka. Dlatego polscy politycy coraz częściej rzucają im kłody pod nogi. Choćby domagają się ograniczenia 800+. Niegościnni jesteśmy? Nierozumni? Kierują nami uprzedzenia? Pewnie tak.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Co zrobić, aby Donald Trump miał dla nas więcej czasu niż dla Andrzeja Dudy

Każda wojna przyspiesza rozwój. Czy z wojną w Ukrainie będzie podobnie?

W trzecią rocznicę złej i strasznej wojny, zabiegając ze wszystkich sił o to, by się skończyła, popatrzmy wreszcie na Ukraińców jako na dobrodziejstwo dla polskiej gospodarki. I spójrzmy w przyszłość. Paradoksalnie wskutek obciążeń, jakie przyniosła Europie wojna – wzrostu inflacji, załamania modelu surowcowego, wzrostu cen energii – otrzymaliśmy ważny impuls do koniecznych zmian.

Rozumiemy już, że konwersja energetyki jest potrzebą chwili, że trzeba skrócić łańcuchy dostaw, inwestować w przemysł, także zbrojeniowy, i we własne IT. Co więcej, wierzę, że po rychłym końcu wojny będziemy jako integralna część Zachodu odbudowywali zniszczoną Ukrainę. To dla polskich inwestorów, dostawców i kooperantów wielka szansa. Dokładnie to wydarzyło się w Polsce po 1989 r., a zintensyfikowało po 2004 r. Powtórzmy to w Ukrainie. Będzie to trudne zadanie. Wymagające cierpliwości, konsekwencji i zaufania. Ale to perspektywa, której niedostrzeżenie byłoby dziejowym błędem.

Z oceną przebywających w Polsce Ukraińców jest jak z krzywym lustrem. Boimy się w nie spojrzeć, bo zobaczylibyśmy w nim inną wersję siebie. Z jednej strony cenimy ich obecność, sklepiki, w których pracują, knajpki, które prowadzą, ukraińskich taksówkarzy, sprzątaczy, by nie wspomnieć o ludziach o wyższych kwalifikacjach. Osobiście, większość z nas nic nie ma przeciw Ukraińcom, zwłaszcza z sąsiedztwa. Kiedy jednak odrywamy się od perspektywy indywidualnej i wchodzimy w sferę statystyki, zaczyna się narzekanie. A to, że państwo daje im zbyt wiele, że są niewdzięczni, roszczeniowi, pyskaci etc. Generalnie, że wiszą na naszym garnuszku.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Drastyczny koniec dywidendy pokoju, czyli powrót do normalności
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Wybory w Niemczech – kto naprawi niemiecką maszynę?
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Chiny wypychają polskie pralki i lodówki. I to nasza wina
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Powrót do dżungli
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Po Trumpie zostaną tylko plastikowe słomki