Gordon Gekko zaciera ręce, czyli stary bożek wielkiego biznesu powraca

Polityki demontujące ochronę środowiska, osłabiające prawa pracowników i tolerujące praktyki monopolistyczne, mogą wprawdzie wywołać chwilowy optymizm na giełdzie, ale podkopują struktury społeczne stanowiące fundament zrównoważonego kapitalizmu.

Publikacja: 07.02.2025 07:53

Gordon Gekko zaciera ręce, czyli stary bożek wielkiego biznesu powraca

Foto: Bloomberg

Donald J. Trump bardzo szybko po swoim zaprzysiężeniu na urząd prezydenta USA przestawił ekonomiczną wajchę mówiąc w Davos o odrzuceniu „nowego zielonego ładu”. Miał z kolei na myśli odrzucenie wszelkich liberalnych czy lewicowych wartości w gospodarce, z którymi identyfikuje się ESG (Environmental, Social Responsibility and Corporate Governance – odpowiedzialność za środowisko, społeczeństwo i ład korporacyjny), a zwłaszcza aspektów stojących za pierwszymi dwiema literami tego modnego (do niedawna) akronimu.

Mówiąc obrazowo, Oliver Stone może już zacząć szykować trzecią część „Wall Street“, w której Gordon Gekko powie po raz kolejny: „Robi się brzydko, brzydko do potęgi, a więc wtedy, gdy brzydcy mają swój czas... Powiedz im ode mnie, kochanieńki, że Gordon Gekko powrócił” (ang. „It is ugly times ugly... and that is when the ugly get going… Tell them from me, babe, that Gordon Gekko is back”).

Czytaj więcej

Donald Trump w Davos: Ceny ropy i stopy procentowe muszą spaść

ESG do lamusa

Do łask wraz z naciskiem na deregulację i miliarderami w jego administracji powraca bowiem, jak się zdaje, „stary dobry kapitalizm”, a co za tym idzie przekonanie, że głównym obowiązkiem korporacji jest maksymalizacja zysków akcjonariuszy (maximising shareholder value). Innymi słowy – robienia wszystkiego, co prowadzi do zwiększania wartości spółki dla akcjonariuszy, czyli wzrostu wartości posiadanych przez nich akcji lub wypłaty jak największej dywidendy.

Oczywiście administracja Trumpa nie poprze tej doktryny jako oficjalnej polityki, niemniej wyznaczony przez nią nowy trend (poparty już konkretnymi działaniami, takimi jak wycofanie się z tzw. porozumienia paryskiego oraz nacisk na obniżanie podatków korporacyjnych i stóp procentowych) ma szansę przykryć modę na – zaproponowany w 2019 r. przez Business Roundtable – tzw. stakeholderism. Doktrynę, która zakłada wypowiedzenie przez spółki bezwarunkowego posłuszeństwo akcjonariuszom i poddanie się ogółowi interesariuszy, w tym także pracownikom, dostawcom, konsumentom czy wreszcie całym społecznościom, w ramach których dane firmy funkcjonują. Powiązaną zresztą z modą na ESG, które po 20 latach od ukucia tego terminu (zdefiniowano go po raz pierwszy w 2005 r. w dokumencie inicjatywy UN Global Compact pt. „Who cares wins”) wyrosło na globalny megatrend determinujący kierunki rozwoju globalnej gospodarki.

Jego fundamentami były od początku kwestie środowiskowe, w szczególności związane z przeciwdziałaniem globalnemu ociepleniu. To one zresztą, poparte dwoma uniwersalnymi porozumieniami zawartymi na forum ONZ w 2015 r., czyli porozumieniem paryskim, zobowiązującym do ograniczenia globalnego ocieplenia do stanu sprzed epoki przemysłowej, oraz porozumieniem w zakresie celów zrównoważonego rozwoju, czyli tzw. Agendą 2030, zobowiązującą do realizacji szeregu celów do osiągnięcia do 2030 r., wyniosły kwestie ESG na czołówkę agend prawodawców na całym świecie. Teraz Stany Zjednoczone wycofują się z nich rakiem.

Co to oznacza dla wielkiego biznesu i świata (czytaj: przeciętnego Smitha czy Kowalskiego)? Teoretycznie nic dobrego, zgadzając się ze słowami Jacka Welcha, wieloletniego prezesa General Electric, który stwierdził kiedyś, że maksymalizacja wartości dla akcjonariuszy to najdurniejsza idea świata. Miał zaś na myśli, że głównym zadaniem zarządzających powinno być bowiem dbanie, żeby ich model biznesowy był dobry, lepszy od konkurencji, a produkty i usługi proponowane przez kierowane przez nich firmy chcieli kupować klienci.

W ten sposób najlepiej będą służyć akcjonariuszom (z czym na szczęście zgadza się większość liderów biznesu świata ankietowanych przez Aspen Institute). I tym samym skuteczniej wspierać gospodarkę, bo bez presji na aktualną cenę akcji choć trochę pozbędą się tzw. krótkowzroczności (short-termism). Ta bardzo często prowadzi bowiem do zaniedbywania nakładów na badania i rozwój, na czym cierpi z kolei konkurencyjność niektórych gospodarek oraz rozwój gospodarczy w ogólności.

Kolejne cztery lata pokażą, czy dawne idee mogą odzyskać znaczenie w środowisku, które przedkłada zysk – tak jak filmowy antybohater grany przez Michaela Douglasa – nad inne wartości 

Co nas czeka

W praktyce, miejmy nadzieję, wiele się nie zmieni. Idee związane z ESG (czy dawniej CSR) wielu świadomych menedżerów wdrażało w życie zanim akronim ten stał się częścią tytułu tysięcy konferencji biznesowych. Dostrzegali oni bowiem, że ignorowanie wpływu interesariuszy innych niż akcjonariusze w dłuższym terminie po prostu się nie opłaca. Ba, stoi w sprzeczności z ich obowiązkami powierniczymi, zwłaszcza z obowiązkiem należytej staranności, którego integralną częścią, według amerykańskich, a więc najbardziej świadomych biznesowo na świecie sądów, jest wdrażanie systemów monitorowania kluczowych zagrożeń, w tym społecznych i środowiskowych, oraz podejmowanie działań zapobiegawczych natychmiast po zidentyfikowaniu ryzyka.

Możliwe, że przyszłość nie rysuje się w tak jasnych barwach. Kolejne cztery lata pokażą, czy dawne idee mogą odzyskać znaczenie w środowisku, które przedkłada zysk – tak jak filmowy antybohater grany przez Michaela Douglasa – nad inne wartości. Polityki demontujące ochronę środowiska, osłabiające prawa pracowników i tolerujące praktyki monopolistyczne, mogą wprawdzie wywołać chwilowy optymizm na giełdzie, jednak jednocześnie podkopują struktury społeczne, które stanowią fundament zrównoważonego kapitalizmu. To z kolei może prowadzić do szeregu niepożądanych zjawisk, w tym – w dłuższej perspektywie – nawet do krwawej rewolucji...

O autorze

Michał Wołangiewicz

Adwokat stanu Nowy Jork, absolwent m.in. LSE oraz Uniwersytetu Columbia

Donald J. Trump bardzo szybko po swoim zaprzysiężeniu na urząd prezydenta USA przestawił ekonomiczną wajchę mówiąc w Davos o odrzuceniu „nowego zielonego ładu”. Miał z kolei na myśli odrzucenie wszelkich liberalnych czy lewicowych wartości w gospodarce, z którymi identyfikuje się ESG (Environmental, Social Responsibility and Corporate Governance – odpowiedzialność za środowisko, społeczeństwo i ład korporacyjny), a zwłaszcza aspektów stojących za pierwszymi dwiema literami tego modnego (do niedawna) akronimu.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Sankcje: deklaracje nie wystarczą, UE musi działać skuteczniej
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: W poszukiwaniu właściwego poziomu stóp procentowych
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Słodko-gorzkie skutki transformacji
Opinie Ekonomiczne
Wojciech Jakóbik: Polityka uniezależniania od gazu z Rosji działa
Opinie Ekonomiczne
Jakub Olipra: Na unijnej umowie z Mercosurem Polska może stracić najwięcej