„Nowa doktryna nuklearna Rosji oznacza, że pociski NATO wystrzelone przeciwko naszemu krajowi mogą zostać uznane za atak Sojuszu na Rosję. Rosja mogłaby odpowiedzieć bronią masowego rażenia przeciwko Kijowowi i kluczowym obiektom NATO, gdziekolwiek by się one znajdowały. To oznacza III wojnę światową” – napisał Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji, po zgodzie Amerykanów na użycie rakiet dalekiego zasięgu ATACMS.
Czytaj więcej
W poniedziałek przestał działać podwodny kabel telekomunikacyjny między Finlandią a Niemcami ulokowany w pobliżu rosyjskiego gazociągu Nord Stream na Morzu Bałtyckim. Kabel prawdopodobnie został celowo uszkodzony. Wcześniej o możliwość rosyjskiego sabotażu ostrzegł amerykański wywiad.
Piła zamiast broni atomowej
Rosjanie zmienili doktrynę, poszerzając możliwości użycia broni jądrowej. Problem w tym, że wszyscy się już przyzwyczaili do bezustannego straszenia nią przez Miedwiediewa i innych propagandystów, zwłaszcza w początkowej fazie konfliktu z Ukrainą. Świat patrzy na takie wynurzenia z dystansem, wiedząc, że prezydent Władimir Putin nie sięgnie po takie ostateczne, niosące światu zagładę rozwiązanie. Tym bardziej, że weto stawiają tu Chiny. Tak więc straszenie przez Moskwę atomem to tylko rytuał mający na celu przypomnienie o możliwościach Rosji, także jej obywatelom.
Ale Rosja ma w zanadrzu znacznie lepszy straszak i zaczyna z niego korzystać. Nie tylko o nim mówi, ale i działa. To możliwość uderzenia w podmorskie kable światłowodowe, a nawet szerzej – w całą kluczową infrastrukturę podmorską, np. gazociągi czy linie energetyczne, których naprawa jest długotrwała i niezwykle skomplikowana (np. mało jest specjalistycznych statków). W poniedziałek ktoś przeciął ważne podmorskie kable światłowodowe łączące Finlandię z Niemcami, a także Litwę ze Szwecją, co przyniosło poważne problemy z działaniem internetu. Oczywiście, dobrze wiemy, kto to zrobił, choć za rękę nikogo nie złapano. Takie działania, głęboko pod wodą, są w zasadzie bezpieczne dla sabotażysty. Nawet jeśli kable zaopatrzone są w rozwiązania wykrywające zbliżanie się intruza i majstrowanie przy nich, to zanim dojdzie do reakcji, dywersant się ulotni czy raczej rozpłynie pod wodą. Za rękę złapano tylko sprawcę uszkodzenia gazociągu między Estonią a Finlandią w ubiegłym roku. Okazało się, że to statek chiński. Ale kiedy sprawa wyszła na jaw, Pekin przyznał, że to jego statek, i wyjaśnił, że kotwica uderzyła w rurę przypadkowo w trakcie sztormu. I co? I nic.
Czytaj więcej
Po tym, jak w poniedziałek przerwany został podmorski kabel internetowy Finlandia-Niemcy, dziś wiadomo, że także drugie podobne połączenie między Szwecją a Litwą zostało uszkodzone. NATO analizuje oba zdarzenia.