Model A, pierwszy samochód wyprodukowany przez Forda, trafił w ręce Ernesta Pfenniga, dentysty z Chicago. Zapłacił 800 dolarów, czyli w przeliczeniu na obecne pieniądze – ponad 80 tys. zł. Było to 23 lipca 1903 roku.
W podobnej cenie koncern oferował swój wielki przebój, od którego można mówić o masowej produkcji aut. Model T wraz z umasowieniem produkcji i wzrostem konkurencji na rynku potaniał na początku lat 20. XX w. do 300 dol. Od tego czasu niemal każda amerykańska rodzina mogła sobie pozwolić na samochód.
Ale już nie polska. Najtańszy przed wojną nad Wisłą Fiat 500 kosztował 3800 zł, a popularny Fiat 508 – około 4500 zł. To była fura pieniędzy, bo np. robotnik przemysłowy zarabiał wtedy tylko nieco ponad 100 zł miesięcznie. Czyli trzy–cztery lata musiałby pracować na tanie auto. Teraz to z grubsza rok. To pokazuje, jak duży skok pod względem zamożności wykonała Polska, zwłaszcza w ostatnich latach.
Czytaj więcej
Wysokie podwyżki cen mają zrekompensować producentom wzrost kosztów produkcji o 4–5 tys. euro. W pierwszej kolejności uderzą w droższe SUV-y.
Dlaczego samochody tak bardzo podrożały w ostatnich latach. I dlaczego nie stanieją
Jednak w ciągu ostatniego ćwierćwiecza ceny aut, z uwzględnieniem inflacji, wyraźnie przyspieszyły. W 2000 roku wystarczyło mieć 20 tys. zł, by siąść za kierownicą własnego samochodu, pod warunkiem że był to Fiat 126 p. (kosztował 12,5 tys. zł) lub Daewoo Tico. Ale tylko trochę droższe były Fiat Seicento, Daewoo Matiz czy Polonez Caro. Obecnie sporadycznie w promocji można dostać jakiś samochód poniżej 60 tys. zł . Jednak w tym czasie średnia płaca w Polsce wzrosła czterokrotnie, a w autach dostajemy znacznie więcej niż wówczas. Co trudne do uwierzenia, wtedy nie były standardem nawet poduszki bezpieczeństwa dla pasażerów.