Na przykład w swojej słynnej analizie, którą zdaje się mało kto przeczytał w całości, agencja S&P napisała, że zrewidowała w górę prognozy deficytu na 2016 rok do 3,2 proc. PKB, ponieważ różne plany i zapowiedzi po stronie wydatkowej nie mają pokrycia w przychodach. Nie ma też cięcia wydatków. Obszerny akapit na ten temat kończy się stwierdzeniem, że „oczekujemy, iż większe deficyty fiskalne, niż początkowo prognozowaliśmy, utrzymają się w najbliższych latach".
Oczywiście, powoływanie się dziś na S&P grozi śmiercią lub kalectwem, ale mam nadzieję, że na Mirosława Gronickiego – już nie. Tymczasem były minister finansów też mówi o „poluzowaniu fiskalnym". Z kolei były członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Jan Czekaj (świetny tekst w „Rzeczpospolitej": „Atak S&P na P&S") zakłada, iż deficyt budżetowy wzrośnie, jeśli uwzględnić ambitne plany rządu.
Jednak zdecydowanie najciekawsza i najbardziej pogłębiona jest opinia Rady Polityki Pieniężnej na temat budżetu na ten rok. Można w niej między innymi przeczytać, że wydatki budżetowe rosną o ponad 7 proc., a wydatki pierwotne skorygowane o jednorazowe wydarzenie, czyli spłatę samolotów – o ponad 10 proc. To ogromny wzrost, biorąc pod uwagę, że także w tym roku inflacja będzie minimalna.
W sumie wydatki sektora publicznego rosną o prawie 6 proc. A deficyt strukturalny, który w średnim okresie powinien wynosić 1 proc. PKB, w zeszłym roku zwiększył się do 2,6 proc., a w tym roku wzrośnie do 3,4 proc.
Eurostat podał w piątek, że Polska znalazła się w grupie siedmiu państw należących do UE, w których dług sektora rządowego w trzecim kwartale 2015 roku wzrósł w porównaniu z drugim kwartałem. Jest też w tej połówce, w której wzrost długu dotyczy całego roku.