Sergiusz Najar: Strefa Schengen jest zagrożona

Grozi nam, że absurdalne mury i zasieki na granicach z Rosją i Białorusią zostaną rozciągnięte – niekoniecznie w formie fizycznej – na wewnętrzne granice Unii.

Publikacja: 05.10.2023 03:00

Granica polsko-niemiecka

Granica polsko-niemiecka

Foto: stock.adobe.com

Ojcowie założyciele Unii Europejskiej zaczynali od Wspólnoty Węgla i Stali, by poprzez Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Wspólnoty Europejskie doprowadzić do powstania UE. Interes dotyczący produkcji przemysłowej został poszerzony o handel, usługi i przepływy finansowe wraz ze wspólną walutą. Te swobody są kamieniem węgielnym naszych swobód jako konsumentów, pracowników, przedsiębiorców, turystów, studentów. Dla nas właśnie stworzono w 1985 r. strefę zwaną od niewielkiej miejscowości w Luksemburgu Schengen.

Od tego roku UE rozrosła się do 27 krajów, a jej PKB wzrósł czterokrotnie do 16,4 bln dol. w 2022 r. Nasze przystąpienie do UE w maju 2004 r. i do strefy Schengen w grudniu 2007 r. rozpoczęło znaczny wzrost PKB z 255 mld dol. do prawie 680 mld dol. w 2021. Otwarta przestrzeń europejska okazała się dla nas – kraju geograficznie peryferyjnego – potężnym impulsem rozwojowym dzięki inwestycjom i infrastrukturze.

Od kilku lat z rosnącym przerażeniem widzimy, jak te swobody są nam odbierane i ograniczane przez rządzących. Polska jest skonfliktowana ze wszystkimi sąsiadami czy całą UE i jej organami, zarzucając im wrogie zamiary wobec naszych interesów albo czyniąc ich odpowiedzialnymi za wszelkie zło, które nas spotyka. Zamiast współpracy na rzecz rozwiązania potężnych problemów ekonomicznych i społecznych, nie tylko spowodowanych agresją Rosji na Ukrainę, odcinamy się i obrażamy.

Niedawne wprowadzenie przez rząd RP bez istotnej przyczyny kontroli na 22 przejściach drogowych, kolejowych i pieszych na 541-km granicy ze Słowacją z zakazem jej przekraczania w innych miejscach (jak w okresie pandemii) może niedługo być uzupełnione podobną decyzją w odniesieniu do ponad 800-km granicy z Czechami.

Był to przez kilka miesięcy pandemicznych regulacji (i może być teraz) potężny problem dla ponad 100 tys. Polaków pracujących po tamtej stronie granicy i dużo większej liczby słowackich i czeskich konsumentów robiących zakupy po naszej, z korzyścią dla naszych firm, polskiego budżetu (VAT) i PKB.

Nasi zachodni sąsiedzi, pomimo dużego przyrostu migrantów legalnych (z wizą) lub nie (bez wizy), ograniczyli się pod koniec września do zwiększenia wyrywkowych kontroli policyjnych, bez ograniczenia miejsc i form przekraczania granicy. Ogłoszono powstanie „grupy roboczej” Niemiec, Polski i Czech ds. trangranicznych (ze względu na interesy ekonomiczne niemieckich firm i instytucji, gdzie pracuje kilkadziesiąt tysięcy Polek i Polaków oraz równie dużo obywateli Czech), ale brak dowodów na jej działanie.

Grozi nam, że absurdalne mury i zasieki na granicach z Rosją i Białorusią zostaną pod byle pretekstem rozciągnięte – niekoniecznie w formie fizycznej – na wewnętrzne granice Unii. Taki jest przecież sens decyzji w sprawie granicy ze Słowacją. Zaczynamy się dusić, kiedy nam brakuje tlenu, wtedy dopiero doceniamy, że było go pod dostatkiem, ale wtedy już jest za późno.

Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego dialog społeczny wymaga mocnej reprezentacji?