Dariusz Adamski: Kiedyś zarabialiśmy na państwowych firmach, teraz do nich dokładamy

Tak jak komunizm pasował Polsce jak krowie siodło, tak sprawdzają się politycznie sterowane spółki Skarbu Państwa. Rząd próbuje to przykryć pytaniem w referendum.

Publikacja: 30.08.2023 03:00

Dariusz Adamski: Kiedyś zarabialiśmy na państwowych firmach, teraz do nich dokładamy

Foto: Bloomberg

W pierwszym pytaniu referendalnym władza chce pytać nas o „wyprzedaż majątku państwowego”. I nie ma w tym nic dziwnego. W końcu ideologię gospodarczą „dobrej zmiany” oparto na nieufności do własności prywatnej w gospodarce.

Obiecywano, że spółki Skarbu Państwa staną się motorem innowacji i inwestycji. Jak chińskie firmy państwowe, tzw. SOE-sy, tak polskie czempiony gospodarcze kontrolowane przez rząd miały rozwijać się i konsolidować, wchodzić na międzynarodowe rynki i je podbijać. Wszystko dla dobra społeczeństwa. Referendum ma być plebiscytem potwierdzającym, że przysłowiowi Janusz i Grażynka nadal akceptują ten kierunek. Warto więc ustalić jego konsekwencje.

Raczej nacjonalizacja niż repolonizacja

Jednej obietnicy na pewno dotrzymano: rola państwa w gospodarce rzeczywiście bardzo wzrosła. Przed formalnym połączeniem z Lotosem w sierpniu 2022 r. Skarb Państwa posiadał 27,5 proc. akcji PKN Orlen. Teraz, po tej i kolejnej fuzji, z PGNiG, politycy kontrolują już 49,9 proc. największej polskiej spółki.

Czytaj więcej

Orlen zapewni 12 proc. wpływów do budżetu państwa

Po roku 2015 szybko i systematycznie zwiększa się też udział Skarbu Państwa i państwowego BGK w aktywach sektora bankowego. Nacjonalizacja to co prawda trafniejsze określenie dla tego procesu niż repolonizacja, bo wzrostowi znaczenia państwa jako właściciela banków towarzyszy spadek roli sektora prywatnego – tak zagranicznego, jak i krajowego. Ale nie da się ukryć, że politycy „dobrej zmiany” wykazali się tu sprawczością.

Co to dało? Przez osiem lat, od połowy sierpnia 2015 r., nominalna cena akcji PKN Orlen spadła z 80 zł do 64 zł. Kurs akcji Pekao, w którego w roku 2017 państwowe PZU i PFR wpompowały 10 mld zł i który miał być symbolem nacjonalizacji vel repolonizacji sektora bankowego, obniżył się w tym samym czasie ze 160 zł do 107 zł. Im więc bardziej politycy chcą zrobić ze spółki Skarbu Państwa czempiona, tym bardziej odwracają się od niej prywatni inwestorzy. Zdominowany przez takie właśnie firmy WIG20 permanentnie dołuje, pogrążając całą giełdę.

W roku 2015, czyli zanim wprawiono w ruch dobrozmianową machinę poszerzania właścicielskiego (czyli politycznego) oddziaływania państwa na gospodarkę, kwota, jaką spółki kontrolowane przez Skarb Państwa wypłaciły mu w dywidendach, wyniosła 6,35 mld zł, co dało 2,2 proc. wszystkich wpływów budżetowych. W roku 2022, kiedy sam Orlen osiągnął 33,6 mld zł zysku netto, do Skarbu Państwa trafiło tylko 1,68 mld zł dywidend od kontrolowanych przez niego spółek, czyli 0,33 proc. wpływów budżetowych.

Choć przewidziane nowelizacją ustawy budżetowej na rok 2023 dochody z tego tytułu mają nominalnie wzrosnąć w porównaniu z wcześniejszymi kilkoma laty – do 3,36 mld zł – ich relacja do wszystkich planowanych wpływów budżetowych wciąż ma się znajdować na poziomie czterokrotnie niższym niż w roku 2015 (0,56 proc. wpływów).

Dotacja dla TVP i PR większa od dywidend

Gdy w roku 2022 kontrolowane przez państwo spółki energetyczne osiągały kolosalne zyski, którymi prawie nie dzieliły się z właścicielami, dotacja dla TVP i Polskiego Radia wyniosła 2 mld zł, czyli była wyższa niż wszystkie łączne dochody Skarbu Państwa z dywidend. Państwowych spółek wyjmujących pieniądze z kieszeni podatników jest zresztą dużo więcej: w ubiegłym roku samej Poczcie Polskiej zagwarantowano prawie 6 mld zł dotacji w latach 2023–2031„na finansowanie kosztu netto obowiązku świadczenia usług powszechnych”.

Przed uruchomieniem machiny rozszerzania wpływu polityków na gospodarkę zarabialiśmy jako społeczeństwo na spółkach Skarbu Państwa, teraz do nich musimy dokładać. Wycena narodowych czempionów dołuje, co rykoszetem niszczy polską giełdę. Mechanizm ten nie zmienia się nawet, gdy spółki państwowe osiągają nadzwyczajne zyski. Z interwencją zwlekają wtedy zarówno prawodawca, jak i statutowo powołany do przeciwdziałania naruszeniom reguł konkurencji i praw konsumentów UOKiK.

Do tego jednak ostatecznie zawsze prowadzi upolitycznienie gospodarki, w każdym sektorze. Nie może ona funkcjonować prawidłowo bez dobrze działającej konkurencji, a ta zanika, gdy rynki zawłaszczane są przez polityków.

Upolitycznienie zawsze też prowadzi do obniżenia standardów ładu korporacyjnego, do karuzeli na wyższych stanowiskach, do braku bazowych warunków dla realizacji jakiejkolwiek strategii biznesowej. Zyskują na tym tylko polityczni spadochroniarze na wyższych stanowiskach menedżerskich, tracą wszyscy inni – innowacyjność, gospodarka, podatnicy.

Cztery warunki cudu gospodarczego

Po spełnieniu kilku warunków znów, i to pełniej niż wcześniej, wycofanie się państwa z kontroli właścicielskiej nad uczestnikami gry rynkowej mogłoby stać się kołem zamachowym polskiego cudu gospodarczego.

Pierwszy warunek to poprawa standardów ładu korporacyjnego przed zmianami właścicielskimi, aby zwiększyć wycenę spółek wypuszczanych z politycznych kleszczy. W przeciwnym razie nie da się przeciwdziałać demagogicznym hasłom o wyprzedaży majątku narodowego.

Drugi warunek stanowi taki poziom transparentności samej prywatyzacji, aby wykluczyć ryzyka korupcyjne.

Trzecim jest skierowanie osiąganych w ten sposób dochodów budżetowych na cele znajdujące szczególnie dużą akceptację społeczeństwa, jak dotacje do programów zdrowotnych czy edukacyjnych, co też pomogłoby ograniczyć oddziaływanie etatystycznej demagogii.

Ostatni, czwarty, warunek to finansowe i organizacyjne wzmocnienie UOKiK, aby na prywatyzowanych rynkach patologie generowane przez upartyjnienie gospodarki nie zostały zastąpione tymi wynikającymi z koncentracji siły rynkowej. Kiedy – jak obecnie – UOKiK nakłada wysokie kary tylko na firmy prywatne, a szerokim łukiem omija państwowe, nie ma wielkiego znaczenia, że w roku 2022 jego wydatki wyniosły tylko 126 mln zł, podczas gdy na IPN podatnicy wydali 434 mln zł. Ale utrzymanie tej dziwacznej relacji nakładów po prywatyzacji gospodarki tworzyłoby poważne zagrożenie utraty przez państwo możliwości zapewnienia prawidłowego działania regułom konkurencji.

Skończyć z zasadą TKM

Spełnienia wszystkich tych czterech warunków i powrotu do prywatyzacji nie zastąpi powyrzucanie z posad tych, którzy w ostatnich latach uwłaszczali się na własności państwowej. Na ich miejsce nie powinni przyjść inni, którzy – na zasadzie TKM – chcieliby się sprawdzić w biznesie.

Rolą prawidłowo działającego państwa nie może być zawłaszczanie rynków, aby kontrolowane przez polityków firmy mogły zapewnić intratne posady zwolennikom grupy trzymającej władzę w państwie.

Dla chińskiego cudu gospodarczego w istocie ważne okazały się SOE-sy. Ale polski możliwy był nie dzięki nim, tylko na skutek prywatyzacji. Po obraniu odwrotnego kierunku osiem lat temu polska gospodarka słabnie. Bo tak jak komunizm pasował Polsce jak siodło krowie, tak samo sprawdzają się tu politycznie sterowane spółki Skarbu Państwa. Tendencyjnie postawionym pytaniem referendalnym rząd może próbować zacierać te fakty. Ale społeczeństwo dostrzega je coraz wyraźniej.

Prof. dr hab. Dariusz Adamski pracuje na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.

W pierwszym pytaniu referendalnym władza chce pytać nas o „wyprzedaż majątku państwowego”. I nie ma w tym nic dziwnego. W końcu ideologię gospodarczą „dobrej zmiany” oparto na nieufności do własności prywatnej w gospodarce.

Obiecywano, że spółki Skarbu Państwa staną się motorem innowacji i inwestycji. Jak chińskie firmy państwowe, tzw. SOE-sy, tak polskie czempiony gospodarcze kontrolowane przez rząd miały rozwijać się i konsolidować, wchodzić na międzynarodowe rynki i je podbijać. Wszystko dla dobra społeczeństwa. Referendum ma być plebiscytem potwierdzającym, że przysłowiowi Janusz i Grażynka nadal akceptują ten kierunek. Warto więc ustalić jego konsekwencje.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację