Już usłyszeliśmy obietnice wzrostu emerytur i zasiłków rodzinnych, darmowych leków i autostrad, obniżek podatków i wielkich inwestycji (na które nie trzeba żadnych pieniędzy z Unii). A przecież mamy dopiero maj… Jeszcze przed nami kolejne przyrzeczenia: rządowych tarcz chroniących przed wszelkimi nieszczęściami, powszechnego wzrostu płac, darmowych usług publicznych, dopłat do skupu zboża, mięsa i mleka, budowy milionów mieszkań, stworzenia polskiego kosmodromu (w ramach projektu CPK), gwarancji pięknej pogody latem i śniegu na Wigilię. Zaiste, piękne i szlachetne są plany naszych polityków.
Nic nowego pod słońcem. „Daj ludziom wszystko co można. Jeśli wyda ci się, że dajesz zbyt dużo, daj jeszcze więcej. Zobaczysz rezultaty. Wszyscy będą cię straszyć wizją ekonomicznej katastrofy. Ale to kłamstwo. Nie ma nic bardziej wytrzymałego od gospodarki”. W ten sposób w roku 1953 r. papież populistów, argentyński dyktator Juan Perón, pouczał swojego kolegę rządzącego w Chile.
Miał pełne powody do zadowolenia. Argentyna kwitła, inflacji nie było, PKB na głowę mieszkańca należał do najwyższych na świecie. Był na podobnym poziomie, jak średnio w zachodniej Europie i dwukrotnie wyższy niż w dawnej kolonialnej metropolii – Hiszpanii. Naród kochał swojego populistycznego dyktatora i ocierał jeszcze łzy po jego zmarłej półświętej małżonce, pięknej Evicie.
Piękne sny mają jednak to do siebie, że zazwyczaj kończą się pobudką. W Argentynie trwa ona od dekad, przerywana okresami błogiej drzemki oferowanej przez kolejne populistyczne rządy (niektórzy twierdzą, że jest to przedłużane narkotycznym transem wywołanym każdorazowo przez zdobycie piłkarskiego mistrzostwa świata).
W międzyczasie rządzona przez populistycznych cudotwórców gospodarka, która miała zapewnić Argentyńczykom szczęście i dobrobyt (tylko głupi łże-ekonomiści straszyli jakimiś kryzysami), doświadczyła czterech wybuchów inflacji przekraczającej 100 proc. rocznie, a obecnie zmaga się z piątym. Jeden z tych wybuchów miał charakter hiperinflacji, z cenami rosnącymi w tempie 20 tys. proc. rocznie.