Niech pierwszy rzuci kamieniem, komu nie strzeliła adrenalina, gdy utknął na dwupasmówce w kolumnie wolno jadących aut, którym drogę tarasują wolno wyprzedzające się tiry.
Wiem, branża transportowa jest dla nas ważna i to podwójnie. Jesteśmy w niej najsilniejsi w Europie, no i ktoś musi sprawnie dowieźć wyprodukowane w fabrykach PKB do odbiorców. Sęk w tym, że owa sprawność, gdy liczy się każda minuta, by dotrzeć na czas, jest główną przyczyną „wyścigów słoni”. Wyprzedzany się spieszy i ani myśli zdjąć nogę z gazu. A wyprzedzający nie ciśnie przyśpieszacza, bo ma limit prędkości i oszczędza paliwo.
Czytaj więcej
Wprowadzenie zakazu wyprzedzania dla ciężarówek na autostradach i drogach ekspresowych uderzy w branżę transportową i podwyższy koszty transportu i produkcji.
Efektem są zagęszczone na granicy karambolu kolumny osobówek. A potem przyspieszanie, nadrabianie straconego czasu, nerwowość, gorsza płynność ruchu i w efekcie mniejsza przepustowość tras.
Mówiąc wprost, jeśli ministrowi uda się wprowadzić w życie – przyznaję – uciążliwy dla transportowców zakaz, to oni sami sobie będą winni. Byłoby lepiej, gdyby nauczyli się współpracować i sprawniej wyprzedzać. Łatwiej jednak zaostrzyć prawo, niż dobrym słowem zmienić nawyki społeczne.