Trudno mi się pogodzić z brakiem zrozumienia dla ciężkiej i niewdzięcznej pracy kierowców ciężarówek. Bo emocje emocjami – w końcu każdemu zdarza się wkurzyć na „wyścig słoni” – ale warto jednak pamiętać, że dla nich czas gra dużo większą rolę niż dla większości kierowców osobówek. I nie chodzi tylko o to, czy wyrobią się gdzieś w ustawowo ograniczonym czasie jazdy, ale zdarza się nawet tak – i to wcale nierzadko – że jak np. we Włoszech nie zdążą dojechać do fabryki przed zamknięciem magazynu, dajmy na to, w piątek, to muszą gdzieś na parkingu czekać na załadunek aż do poniedziałku. Nie zazdroszczę.