Ostatnimi czasy w sensacyjnie nastawionej prasie pojawiają się zdania: „WIBOR jest niereprezentatywny”, „WIBOR niczego nie mierzy”, „WIBOR wisi w powietrzu” etc. Jako główny zarzut podawana jest rzekomo mała liczba transakcji na rynku międzybankowym, którą bierze się pod uwagę przy ustalaniu WIBOR-u. Jak to jednak zazwyczaj bywa, powierzchowne obserwacje rzadko prowadzą do właściwych wniosków. Postarajmy się więc być bardziej dociekliwi.
Nie tylko transakcje
Zacznijmy od tego, że – według regulaminu stawek referencyjnych WIBID i WIBOR – WIBOR odpowiada na pytanie, jaka jest możliwa cena, po jakiej jeden bank mógłby zaoferować drugiemu bankowi złożenie depozytu na określony termin. Taka definicja to w zasadzie kopia definicji wskaźnika stopy procentowej z przepisów unijnego rozporządzenia o wskaźnikach referencyjnych BMR.
„Mógłby zaoferować” to nie to samo, co „zawarł transakcję”. Możliwą cenę depozytu można oczywiście ustalić na podstawie transakcji. I w przypadku WIBOR-u zazwyczaj tak się dzieje. Jeżeli jednak mamy zbyt mało transakcji, to WIBOR ustalany jest na podstawie wiążących ofert ich zawarcia. Tym właśnie są kwotowania wiążące, które krytycy WIBOR-u nazywają „uznaniowymi deklaracjami”.
Takie stwierdzenie to jednak istotny błąd. Oferta zawarcia transakcji to wiążące prawnie zobowiązanie do zawarcia transakcji, złożone przez jeden bank innemu bankowi. Jeżeli adresat zechce, może zawrzeć transakcję na warunkach wskazanych w kwotowaniu. Z punktu widzenia banku złożenie kwotowania wiąże się z tym samym rezultatem, co zawarcie transakcji. Dlatego wiążące kwotowanie nie będzie składane „dowolnie”, „nierynkowo” i dlatego prawo europejskie uznaje wiążące kwotowania za wiarygodne dane.
Wiarygodność WIBOR-u
Skąd się właściwie biorą kwotowane przez banki ceny depozytów na rynku międzybankowym? Czy są ustalane na podstawie „skomplikowanych matematycznych modeli, których nikt nie rozumie”?