Po tym jak rok temu Rosja napadła na Ukrainę, większość firm zagranicznych wycofała z jej terytorium biznesy. Wielu zrobiło to niechętnie, z ociąganiem, pod presją opinii publicznej. Tłumaczyli, że działają tam od wielu lat, że zainwestowali w Rosji duże pieniądze. Ostatecznie jednak wychodzili. Ale nie wszyscy. Dla niektórych zyski są najwyraźniej ważniejsze od zasad. Nie mnie to oceniać.
Czytaj więcej
„Z dumą ogłaszamy rekordowe wyniki” - chwali się rosyjska filia Heinekena. Centrala w Holandii się od niej odcina. A Grupa Żywiec, której właścicielem jest Heineken twierdzi, że z Moskwy nie płyną żadne pieniądze.
Globalny producent piwa Heineken obiecał przed rokiem, że wycofa swój biznes z Rosji. Do tej pory tego jednak nie zrobił. Co więcej, jak się właśnie okazało, jego lokalna spółka Heineken Rosja, zanotowała w ubiegłym roku rekordową sprzedaż, a do tego wprowadziła na rynek ponad 60 nowych produktów. Po prostu wykorzystała lukę po innych markach, które wycofały się z Rosji. I z dumą to wszystko ogłosiła, zapowiadając kolejne inwestycje i nowe produkty.
Smaczków, a raczej niesmaczków, jest w tej historii więcej. Okazuje się bowiem, że niedawno akcje Heinekena za blisko miliard dolarów postanowił kupić Bill Gates. Założyciel Microsoftu mocno stoi po stronie Ukrainy, chce zaangażować duże pieniądze w jej odbudowę ze zniszczeń wojennych. Czyżby nie wiedział o poczynaniach Heinekena w Rosji? Trudno uwierzyć.
W Polsce Heineken jest właścicielem Grupy Żywiec, która zapowiedziała właśnie zamknięcie swojego browaru w Leżajsku. Pracę stracić ma kilkaset osób. To efekt reorganizacji biznesu Grupy w Polsce, wynikający z kiepskiej sprzedaży piwa w naszym kraju. Zamknięcie Leżajska ma poprawić jej wyniki. Co to ma wspólnego z Rosją? Niby niewiele, a może nic, ot zwykła decyzja biznesowa, ale jakoś zgrzyta. I pewnie nie buduje dobrej atmosfery wokół spółki.