Gdy w grudniowe popołudnie przed świętami przebijałam się przez tłumy w jednej z warszawskich galerii handlowych, czułam, że jestem częścią globalnej wioski. Niemal na równi z polskim słyszałam wokół obce języki, najczęściej ukraiński, ale także angielski z hinduskim akcentem, hiszpański czy rosyjski – u przyjezdnych z postradzieckiej Azji. Nie dziwią mnie więc wyniki badań frekwencji w centrach handlowych, według których bez cudzoziemców, w tym zwłaszcza Ukraińców, byłoby tam pustawo. Zarówno na korytarzach, jak i w kasach.
Seria covidowych ograniczeń i ostatnia fala zimowych infekcji sprawiła, że wiele osób zagląda do takich galerii dużo rzadziej i mniej chętnie niż przed pandemią. Odzwyczailiśmy się od stacjonarnych zakupów, w czym pomógł pandemiczny rozwój sprzedaży internetowej. Wygodniej jest zrobić zakupy w domu przed komputerem albo przez komórkę w drodze do pracy, nie martwiąc się o prawo do zwrotu.
Nie bez znaczenia jest też zakaz handlu w niedzielę, który skończył z nową kapitalistyczną tradycją niedzielnych wypraw rodzinnych do centrum handlowego. Co prawda dla wielu osób, zwłaszcza młodych, te centra nadal są miejscem spotkań i rozrywki. Także tej darmowej, jaką zapewniają nie tylko wędrówki po sklepach czy przymierzanie ubrań i butów, ale też różne bezpłatne atrakcje zapewniane przez operatorów tych obiektów. A to jakiś koncert, pokaz makijażu, konkurs z nagrodami, a to różne promocyjne degustacje.
W dodatku zimą jest tam ciepło i jasno, co daje miłą odmianę od zatłoczonych często mieszkań, które wynajmują uchodźcy czy migranci zarobkowi starający się jak najwięcej zaoszczędzić na powrót do kraju. Dane dotyczące wydatków Ukraińców w Polsce potwierdzają to zjawisko; pomimo napływu ponad miliona wojennych uchodźców ukraińskie wydatki po trzech kwartałach zeszłego roku były mniejsze niż przed pandemią. Pewnie wzrosły w grudniu, przed świętami, gdy wielu Ukraińców mieszkających w Polsce robiło dodatkowe zakupy dla bliskich, którzy zostali w Ukrainie.
Te wydatki będą też pewnie szybciej rosły, jeśli wojna będzie się przedłużać i zwiększy się liczba uchodźców osiadających w Polsce na stałe. Gdy nauczą się języka, podwyższą kwalifikacje i będą podejmować już nie dorywcze, ale etatowe i lepiej płatne prace. Wtedy zaczną kupować mieszkania, meble, sprzęt AGD.