Tak się składa, że od maja 2015 roku jestem wpisany na tzw. „czarną listę Putina” w związku z wieloletnim, systematycznym protestem wobec gazociągu Nord Stream 1. Już jako Premier blokowałem powstanie tej inwestycji, która miała wtedy charakter rosyjsko-unijny. W tym czasie zrobiłem również wszystko, co w mojej mocy, aby Polska mogła zbudować połączenie gazowe z Norwegią i Danią, uniezależniając się od gazu z Rosji. Ten projekt został zaprzepaszczony przez moich następców, którzy mieli inną koncepcję gazowego bezpieczeństwa. To wszystko przypomnienie, że moje działania na rzecz odcięcia się od rosyjskich paliw kopalnych nie zaczęły się wczoraj.
Niemal dwie dekady później, już jako polski europoseł i sprawozdawca rewizji Dyrektywy Gazowej z ramienia Parlamentu Europejskiego, miałem więcej narzędzi i wykorzystałem je: Parlament w 2018 r. poparł moje stanowisko ogromną większością głosów - wytrąciliśmy Putinowi z rąk broń energetyczną, jaką miał być tym razem rurociąg Nord Stream 2. Jeśli Niemcy wstrzymali certyfikację NS2, a obecnie zastanawiają się nad jego wywłaszczeniem i częściowym demontażem, to jest to możliwe tylko i wyłącznie właśnie dzięki poprawionym zapisom tej dyrektywy.
I znów cofnijmy się do 2015 roku. Prowadziłem wtedy, w imieniu komisji ITRE Parlamentu Europejskiego, rozmowy z administracją Baracka Obamy o umożliwieniu sprzedaży do Europy ich ciekłego gazu (LNG). Udało się. Teraz, w 7 lat po tamtym otwarciu, po raz pierwszy w historii do Europy przypłynęło więcej gazu ze Stanów Zjednoczonych niż z Rosji! Wypracowane wtedy rozwiązania służą dziś jako tarcza w wojnie z Putinem.
Jednocześnie realizowałem inną ważną dla mnie misję - to przede wszystkim dla niej jestem w Parlamencie Europejskim: sprawiedliwą transformację regionów takich, jak mój rodzinny Śląsk, czy sąsiednie Zagłębie. Bo ja, drogie Panie, wychowany na czarnym, zadymionym Śląsku, dzielę z Wami to samo ponadpokoleniowe, „zielone” marzenie. O miastach i wsiach wolnych od smogu, bez zapadających się ulic i osiedli, o czystym przemyśle, odnawialnej energii, której nie pozyskuje się kosztem ludzkiego życia i zdrowia. Tylko, żeby to marzenie zrealizować nikt nie może czuć się z niego wykluczony. Tak ważne i szerokie zmiany cywilizacyjne, jakie niesie Europejski Zielony Ład, wymagają szerokiej debaty i akceptacji społecznej, a główną zasadą jest: nikogo nie zostawiamy z tyłu, choćby bez ogrzewania! Potrzebny jest realistyczny plan dojścia do celu i skuteczna alternatywa dla tego, co dziś nie spełnia kryteriów ekologicznych, a przy zmianie może dla wielu oznaczać najgorszy scenariusz - wykluczenie.
Chciałbym wierzyć, że nasza publiczna dyskusja nad aktem delegowanym do „taksonomii” pozwoli wyjaśnić opinii publicznej o co się spieramy i dlaczego to ważne. Propozycja Komisji Europejskiej oznacza przede wszystkim konieczność określenia m.in. przez polski rząd daty odejścia od węgla i realizowanie celów klimatycznych zdefiniowanych w Europejskim Zielonym Ładzie, które rząd uważa za zbyt wyśrubowane. Trudno nie zgodzić się z tymi postulatami. Taksonomia określi też najwyższe standardy ekologiczne dla inwestycji w infrastrukturę gazową, jeśli ta miałaby być uznana za „zrównoważoną”. To w żadnym przypadku nie jest poparcie dla każdej inwestycji, a jedynie dla tych najbardziej zaawansowanych technologicznie i przyjaznych środowisku; ale nawet takie inwestycje w żadnym wypadku nie oznaczają przywiązywania się do gazu na dziesięciolecia! W tych samych instalacjach, już od 2035 roku, wykorzystywać będziemy wyłącznie paliwa przyszłości - zielone gazy czy wodór. Gaz ziemny jest więc określony w taksonomii wyłącznie jako paliwo przejściowe na czas transformacji - żeby nikt w Unii Europejskiej nie musiał wybierać na przykład między ogrzaniem mieszkania a kupnem leków.
Aby jeszcze dopełnić obrazu, wpisanie gazu do taksonomii popiera także rząd Ukrainy – odsyłam Was do ich oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Ukraińskie władze apelują w nim do nas, europosłów, by zagłosować za taksonomią, czyli przeciw propozycji jej odrzucenia. To nas zobowiązuje!