[b]BRE wszedł w spór z klientami, którzy mają kredyt hipotecznych we frankach szwajcarskich i walczyli z bankiem o zmniejszenie marży. Ostatecznie sprawa jest już w sądzie i po raz pierwszy wykorzystywana jest instytucja pozwu zbiorowego. Czy podjąłby pan takie same decyzje jak pana poprzednik? [/b]
Zapoznałem się z tym przypadkiem. Wewnętrznie zostałem przekonany, że siła argumentów po naszej stronie była i jest znaczna, od początku była też duża otwartość na dialog i osiągnięcie uczciwego kompromisu z klientami. Teraz czekam, aż będę mógł się zapoznać z treścią pozwu. Jestem przekonany, że będziemy mogli udowodnić także przed sądem swoje racje.
[b] Gdyby byłbym pan członkiem Rady Gospodarczej przy premierze, której przewodniczy Jan Krzysztof Bielecki, to popierałby pan ideę zmiany systemu reformy emerytalnej?[/b]
Mam zrozumienie dla części argumentacji rządu, choć moja wiedza na temat „budżetowego” aspektu tych zmian nie jest dostateczna. Mimo wszystko za większy problem uważam to, że zmiany te wpiszą się w Polską tradycję „rozpoczętych” niedokończonych reform, z negatywnym skutkiem dla świadomości potrzeby oszczędzania. Po raz pierwszy pojawił się „produkt”, który edukował Polaków. Pozostaje żal, że reforma nie wypromowała III filaru. Lepszą decyzją byłoby częściowe wycofanie z II filara, ale z jednoczesnym zrobieniem kroku w stronę III filara, który został zaniedbany. Trzeba przekonywać obywateli, żeby dźwigali odpowiedzialność za swoją przyszłość, a nie liczyli wyłącznie na państwo.
[b]Niektórzy twierdzą, że może nas czekać eskalacja kryzysu, kilka krajów może upaść i dlatego robimy taką dramatyczną zmianę w systemie emerytalnym, by zmniejszać potrzeby pożyczkowe. Ale znów nie wprowadzamy strukturalnych reform finansów publicznych...[/b]
Żyjemy w warunkach takiej niepewności, że rządzący muszą brać pod uwagę np. to, że do Polski może wpłynąć mniej środków unijnych, że rynek długu będzie jeszcze trudniejszy. Ktoś kto bierze odpowiedzialność za państwo musi brać pod uwagę to co będzie działo się w perspektywie kilku najbliższych lat. Musi myśleć w takich właśnie kategoriach i patrzeć na całość finansów publicznych.
[b]Tego argumentu nie akceptuje prof. Leszek Balcerowicz, który zapowiada wielki ruch przeciwko zmianom w OFE. Komu pan kibicuje Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, który ma swój udział w emerytalnej debacie czy Balcerowiczowi?[/b]
Argumentacja prof. Balcerowicza wyrasta z tych samych przekonań co moje długoterminowe myślenie o Polsce, jednak wydaje mi się, że jest sformułowana bardziej dogmatycznie. Takie spory mają prawo toczyć się w przestrzeni publicznej, jednak na końcu trzeba dokonać wyboru i dokonuje go ten, kto ponosi odpowiedzialność. W tym wypadku rząd.
[b]A czy zgadza się pan z koncepcją budowania narodowych championów, w tym w bankowości? Taka rolę mógłby pełnić PKO BP. [/b]
To też był publiczny dyskurs na linii Balcerowicz-Bielecki. Szanuję argumentację pana Premiera Bieleckiego. Proszę pamiętać, że PKO BP był jedynym bankiem, który zwiększał akcję kredytową dla polskich firm podczas kryzysu finansowego. W jakimś sensie więc taką rolę już pełni. Jednak również banki zagraniczne stabilizowały sytuację. Generalnie nie zmieniłem poglądu, uważam, że struktury osadzone lokalnie są potrzebne i PKO BP mogłoby pełnić taką rolę – jak to już kiedyś określałem, „flagowego banku o narodowej tożsamości”.
[b]Czy uważa pan, że nadzór bankowy powinien wrócić do NBP?[/b]
Koncept zintegrowanego nadzoru powstał w połowie 90-lat ubiegłego stulecia, kiedy pojawiła się moda na konglomeraty finansowe, ale ich już nie będzie. Co więc dziś może robić zintegrowany nadzór? Zbiera dane, przygotowuje analizy. A jakie ma narzędzia w ręku? Może nałożyć karę, nakazać bankowi coś zrobić. Jak są dobre czasy, to to wystarczy. Jak się dzieje źle, to ktoś musi dostarczyć bankom płynność, a tego nie zrobi nadzór, bo nie może. W ubezpieczeniach nie ma ryzyka systemowego, w stopniu w jakim istnieje ono w bankach. Ten biznes ma zupełnie inną dynamikę. Dlatego wyciąganie nadzoru, nie tylko w Polsce, z banku centralnego, to był błąd, który teraz jest naprawiany przez tworzenie w Europie dodatkowych urzędów, komisji, komitetów. Bo to bank centralny w razie potrzeby może być źródłem płynności dla banków. W moim przekonaniu naturalnym miejscem dla nadzoru bankowego jest więc bank centralny.
[i]rozmawiali Eliza Więcław i Jakub Kurasz[/i]