W ujęciu procentowym to oczywiście bardzo mało, ale nie chodzi tylko o to. Fundusze europejskie przyciągają także kapitał prywatny. Są też coraz częściej źródłem nowego sposobu finansowania inwestycji poprzez instrumenty finansowe łączące granty z pożyczkami. Sedno sprawy tkwi w konstrukcji europejskiego budżetu po stronie dochodowej. Ponad 90 proc. budżetu to środki bezpośrednio przekazywane z budżetów narodowych proporcjonalnie do poziomu rozwoju. Tzw. płatnicy netto zabiegają więc o jak najniższy budżet, nie uświadamiając swoim obywatelom, że korzyści z integracji to nie tylko transfery bezpośrednie, ale przede wszystkim rynek wewnętrzny, z którego korzysta się tym więcej, im bardziej rozwinięta jest gospodarka. Od lat nie udaje się jednak zreformować strony przychodowej wspólnego budżetu, a z niej ostatecznie wynika niestety niska zdolność inwestycyjna Europy. Gdyby budżet był większy można by było finansować znacznie więcej polityk. Europa cały czas dodaje nowe polityki i projekty. Dąży też do tego, aby coraz więcej wydawać na wspólne badania naukowe. Jednak ograniczony budżet ogranicza zdolność Unii do wspólnego inwestowania, nawet w infrastrukturę, która łączy – nie tylko metaforycznie, ale również w najbardziej dosłownym sensie, jeżeli mówimy np. o transporcie czy energetyce. Przy takim nastawieniu politycznym, nie da się więcej wynegocjować i w tym sensie trzeba przyjąć, że budżet nie może być większy. Jeśli nie zreformujemy strony dochodowej wspólnej kasy, to pozostanie ona na poziomie 1 proc. unijnego PKB.
Polska na lata 2014-2020 otrzyma 82,5 mld euro z polityki spójności i 32 mld euro z Wspólnej Polityki Rolnej. Razem to 114,5 mld euro. Jak powinniśmy postrzegać te pieniądze?
Budżet dla Polski jest ogromny. Żaden kraj w historii Unii Europejskiej nie dostał puli na tym poziomie. Hiszpania w swoim najlepszym okresie miała do dyspozycji nieco ponad 50 mld euro na politykę spójności. To kwota bez precedensu. Oznacza to ogromne inwestycje, które Europa wspólnie decyduje się zrealizować w Polsce mając świadomość znaczenia polskiej gospodarki i jej dynamizmu także dla przyszłości Europy. Jesteśmy dużym europejskim krajem, znajdujemy się w grupie sześciu największych państw Unii. Natomiast ciągle plasujemy się dość nisko, jeśli idzie o udział w europejskim PKB i wykorzystanie potencjału rozwojowego. Jesteśmy krajem wielkich szans. Możemy wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało nasze życie, gdy przejdziemy z 12 tys. euro PKB na głowę rocznie do 20 czy 30 tys. euro. To pokazuje skalę naszego potencjału. A przekłada się to potem na możliwości inwestycyjne w innych krajach, na handel z nimi. To wspólny europejski interes, żeby każda, nawet najmniejsza z gospodarek, rzeczywiście rozwijała się dynamicznie. Siła ekonomiczna Unii zależy od wkładu każdej gospodarki. Za tym idzie siła polityczna i militarna, co dziś nie jest bez znaczenia.
Na co wydać górę euro z UE?
Wielkie pieniądze, które Polska otrzyma musimy inwestować także ze świadomością naszej odpowiedzialności za Europę i naszego udziału w budowaniu jej potencjału. Musimy rozwijać to co będzie ważne w przyszłości dla siły całej Europy, a nie tylko krótkookresowo dla Polski. To nie tylko infrastruktura transportowa, która u nas ciągle nie domaga i potrzebuje dalszej modernizacji. Na jej modernizację mamy mało czasu, a właściwie to już niemal wstyd mieć ją ciągle jako inwestycje w budowie. Jeszcze ważniejsza jest infrastruktura energetyczna zarówno w sensie efektywności wykorzystania źródeł energii, które mamy, jak i w sensie połączeń w ramach Polski i Europy. Ta spójność systemu jest bardzo ważna dla rozwoju naszej małej energetyki, która jest dziś ważnym uzupełnieniem rozwiązania problemów energetycznych w wielu krajach. Jeśli chcemy być nadal gospodarką nastawioną na węgiel, choć mam ogromne wątpliwości czy nasza polityka jest w tym zakresie dobra i rzeczywiście strategiczna, to prawdopodobnie będziemy musieli coraz więcej węgla importować. W związku z tym systematyczne wysiłki przekształcające polską energetykę są absolutnie kluczowe. Jeżeli stawiamy na węgiel to powinniśmy rzucić się z determinacją piranii na czyste technologie jego wykorzystania. Chińczycy doprowadzą do dalszego wzrostu cen surowców, więc trzeba będzie coraz większą uwagę zwracać na efektywność ich wykorzystania, obniżanie kosztów i zwiększanie wydajności w energetyce.
A innowacyjność, a raczej jej brak, który urasta prawie że do problemu numer jeden polskiej gospodarki?