Andrzej Raczko: Frankowa góra lodowa

W centrum gorącej dyskusji o skutkach osłabienia się złotego wobec franka szwajcarskiego są dwie kwestie. Wymienia je i analizuje członek zarządu NBP.

Aktualizacja: 05.02.2015 06:49 Publikacja: 05.02.2015 05:04

Andrzej Raczko

Andrzej Raczko

Foto: Rzeczpospolita

Pierwsza z nich to zwiększenie kosztów obsługi kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach, druga – skokowy wzrost poziomu zadłużenia kredytobiorców. Rozwiązanie tych problemów może być dwojakie. Pierwsze koncentruje się na działaniach zmierzających do wypracowania sposobów pomocy kredytobiorcom, którzy w nowej sytuacji nie są w stanie sprostać zwiększonym kosztom obsługi zaciągniętych kredytów. Drugie rozwiązanie zakłada przewalutowanie kredytów frankowych na złote i zastąpienie kredytu walutowego nowym kredytem złotowym.

Większy koszt obsługi...

Jeśli idzie o pierwszy przypadek, to zróżnicowanie dyskutowanych obecnie działań – proponowanych zarówno przez rząd, jak i środowisko bankowe – pozwala sądzić, że problem ten można rozwiązać. Dlatego uwagę należałoby skoncentrować raczej na dodatkowych zagadnieniach.

Po pierwsze, trzeba przyjąć jasne kryteria, których spełnienie uprawni kredytobiorcę do skorzystania z instrumentów pomocowych.

Po drugie, należy zdecydować, czy kryteria pomocy i odpowiednie instrumenty powinny zostać określone przez każdy bank indywidualnie, czy też powinien być to pakiet zestandaryzowany, uzgodniony przez sam sektor bankowy.

Po trzecie, powinno się ustalić, czy pewne rozwiązania sektor finansowy chce stosować i finansować wspólnie. Takim rozwiązaniem mógłby być fundusz hipoteczny, który przejmowałby od banków mieszkania kredytobiorców niebędących w stanie spłacić kredytów i przekształcał je w mieszkania czynszowe zamieszkiwane przez tych samych kredytobiorców.

Po czwarte, należy wybrać sposób wprowadzenia działań pomocowych – bądź na zasadzie dobrej praktyki, wspólnie przyjętej i dobrowolnie wprowadzonej przez banki, bądź jako obowiązek ustawowy.

Ta ostatnia sprawa wydaje się ważna z punktu widzenia szybkości działania. Gdyby banki zobowiązały się do przyjęcia wspólnych zasad postępowania i zapewniły efektywny sposób komunikacji pomiędzy bankiem a kredytobiorcą, to stosowne działania można podjąć prawie natychmiast. Rozwiązanie ustawowe – co jest oczywiście zrozumiałe – wymagałoby czasu.

... i skok zadłużenia

Propozycje drugiego sposobu rozwiązania problemu koncentrują się na warunkach przewalutowania, przede wszystkim na wyborze odpowiedniego poziomu kursu walutowego. Masowe przewalutowanie kredytów przypomina jednak górę lodową: bardzo dobrze widoczny jest problem wyboru kursu walutowego, natomiast na pierwszy rzut oka nie widać konsekwencji tej decyzji dla stabilności sektora finansowego i funkcjonowania całej gospodarki. I tak samo jak w wypadku gór lodowych, to, co jest ukryte, jest bardziej groźne niż to, co widać na powierzchni. Warto przyjrzeć się temu problemowi bliżej, co wymaga jednak powrotu do czasów, w których udzielano kredytów frankowych.

Udzielane na masową skalę kredyty frankowe wymagały pozyskania przez banki środków walutowych z zagranicy, ale klientom wypłacano je nie we frankach, ale w złotych. Banki musiały zatem sprzedać pozyskane z zagranicy franki i kupić potrzebne im złote. Oczywiście wywołało to silne wzmocnienie polskiej waluty, co jeszcze bardziej zachęcało do brania kredytów we frankach.

Cóż zrobili z kupionymi od banków frankami ich nabywcy? W większości zamieniali na inne waluty i przeznaczali na zakup towarów i usług za granicą. Przy mocnym złotym import był tani i bardzo opłacalny. Znacząco wówczas zwiększył się deficyt na rachunku bieżącym. Mówiąc obrazowo, franki wyciekły z polskiego systemu finansowego, a w zamian pojawiły się importowane towary. Niestety, powstał problem zadłużenia we frankach nie tylko kredytobiorców, ale również banków, które takich kredytów udzieliły.

Kryzys finansowy skłonił banki do zaprzestania udzielania kredytów frankowych, dzięki czemu sytuacja się zmieniła. Powoli spłacane kredyty frankowe pozwalały na zmniejszanie zadłużenia zagranicznego przez banki. Z kolei spłacane w złotych raty kredytowe umożliwiały bankom zamianę uzyskanych w ten sposób złotych na franki i zwrot długu zagranicznym wierzycielom. Ponieważ spłacanie frankowego zadłużenia przebiegało bardzo wolno, wpływ tego procesu na kurs walutowy był niewielki.

Kredyty kontra pożyczki

Kryzys finansowy obnażył ważny problem: niedostosowanie terminów, na które udzielane były kredyty we frankach, do terminów, na jakie banki pozyskiwały środki walutowe. Banki refinansowały wieloletnie frankowe kredyty walutowe zagranicznymi pożyczkami zaciąganymi na okres o wiele krótszy niż kredyty. Kryzys spowodował, że zagraniczni wierzyciele zaczęli żądać o wiele wyższych marż za środki walutowe pożyczane bankom w Polsce. Część banków zaczęła stosować inny mechanizm refinansowania. Zamiast pozyskiwać depozyty walutowe za granicą, zaczęły posługiwać się swapami walutowymi. Polega to na zamianie określonej kwoty złotych na inną określoną kwotę walut. W odróżnieniu od zwykłego zakupu waluty umowa swapowa zobowiązuje strony do dokonania odwrotnej transakcji po upływie określonego czasu. Zastosowanie swapów walutowych przez banki pozwoliło na spłatę zagranicznych depozytów. Konstrukcja swapów – a dokładniej zasady oprocentowania środków – zapewniała bankom korzystniejsze warunki refinansowania niż krótkoterminowe pożyczki walutowe. W celu zapewnienia ciągłości finansowania za pomocą swapów banki zawierały wieloletnie umowy pozwalające na zastosowanie mechanizmu automatycznego rolowania swapów (tzw. CIRS – cross currency interest rate swap).

Obecnie za pomocą instrumentów swapowych refinansowana jest prawie połowa walutowych kredytów hipotecznych. Właściwe zrozumienie skutków działania mechanizmu swapowego wymaga odpowiedzi na pytanie: co zagraniczny partner, który przekazał franki bankowi w Polsce, robi z uzyskanymi od niego środkami złotowymi? Oczywiście zagraniczny inwestor nie deponuje tych środków na rachunku bieżącym, ale kupuje obligacje skarbowe oraz akcje kwotowane na warszawskiej giełdzie.

Czas na skutki

Znając mechanizm refinansowania kredytów frankowych przez banki, można rozważyć skutki masowego przewalutowania ich na złote. W takim przypadku banki będą zobowiązane do spłacenia zagranicznych wierzycieli, czyli w krótkim czasie będą musiały zakupić na rynku walutowym za środki złotowe gigantyczną ilość franków. Wówczas kurs złotego do franka oraz innych wymienialnych walut gwałtownie spadnie. Zmiana będzie na pewno bardzo silna i nie tylko wywoła zawirowania na rynku finansowym, ale istotnie obciąży kosztami importerów oraz przedsiębiorstwa zadłużone w walutach obcych. Osłabienie to będzie na tyle poważne, że doprowadzi do gwałtownego powrotu inflacji i konieczności drastycznego zacieśnienia polityki pieniężnej.

Zagraniczni partnerzy umów swapowych będą zobowiązani do zwrócenia bankom w Polsce złotowych kwot, a tym samym – do sprzedaży polskich aktywów. W rezultacie nastąpi gwałtowny spadek notowań na giełdzie warszawskiej oraz cen na rynku wtórnym polskich obligacji. Z kolei zmiana cen zmusi ministra finansów do oferowania wyższego oprocentowania sprzedawanych obligacji i po dłuższym czasie zwiększy koszty obsługi długu publicznego.

Czy taki scenariusz każe odrzucić pomysł przewalutowania? Węgrzy podjęli tę ryzykowną operację. Należy jednak pamiętać, że w ich kraju co czwarty kredyt walutowy nie był spłacany regularnie (w Polsce co trzydziesty), a problemy były rezultatem błędów popełnionych przy udzielaniu kredytów. Kredyty frankowe oferowano na stałą, wysoką stopę procentową i były one dostępne dla osób o niskich dochodach. Masowa skala problemu nie dawała Węgrom wielkiego wyboru. Władze węgierskie drobiazgowo przygotowały mechanizmy wyjścia banków z walutowego refinansowania kredytów hipotecznych. Chociaż proces ten rozłożono w czasie, Węgry sporo za niego zapłaciły: zmniejszyły się rezerwy walutowe, nadszarpnięta została wiarygodność kraju w oczach zagranicznych inwestorów. Zadłużenie kredytobiorców nie zmniejszyło się znacząco, ale przesunęło się w przyszłość.

Przewalutowanie należy rozpatrywać, biorąc pod uwagę skutki makroekonomiczne, często niedostrzegalne dla opinii publicznej. Brak refleksji nad nimi prowadzić może do pochopnych działań i niestety bolesnych gospodarczych skutków.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację