Nie uważam, żeby była to decyzja konieczna i uzdrawiająca naszą gospodarkę, ale Rada Polityki Pieniężnej jest ciałem społecznym nieobojętnym na dwa czynniki: presję społeczną i zarzut, że nic nie robi w sytuacji, kiedy „gospodarka jest w potrzebie". A zarzut dotyczący nicnierobienia wyjątkowo boli. Obniżka stóp niewiele zmieni w realnej gospodarce. Po pierwsze, zbyt mała podaż pieniądza nie hamuje wzrostu produkcji, bo ten – jak na obecne czasy – jest wysoki. Pierwszy odczyt PKB za ostatni kwartał ubiegłego roku wyniósł 3 proc. (a pamiętajmy, że po dojściu danych ze small biznesu wskaźnik jest zwykle korygowany w górę). Mamy zatem do czynienia z połączeniem wzrostu gospodarczego i deflacji, czyli sytuacją nieznaną w teorii makroekonomii i niemającą swojej nazwy (proponuję „growdeflację"; proszę pamiętać, że byłem pierwszy). Wprawdzie przykład Szwecji pokazuje, że nawet w takiej sytuacji można obniżać stopy (do ujemnego poziomu). Trzeba jednak pamiętać, że Szwedzi mają tylko dwuprocentowy wzrost PKB. Poza tym jest to kraj, w którym aktywna polityka państwa zawsze była modna. A decyzja o obniżce stóp nie wywołała jednoznacznego aplauzu ekonomistów.