Postulowane przez Grzegorza Skarżyńskiego odejście od ograniczenia dostępu do rynku instalacjom o stopniu wykorzystania mocy zainstalowanej mniejszym niż 4000 MWh/MW/rok świetnie realizuje interesy branży wiatrowej, umożliwiając jej przejęcie niemal całego wolumenu energii w danej aukcji. Wydaje się jednak, że ustawa o OZE w swych założeniach powinna sprzyjać rozwojowi narodowej gospodarki przy umożliwieniu dostępu do rynku możliwie najszerszej grupie technologii OZE.
Jak słusznie zauważyli autorzy ustawy, na szczególną pomoc zasługują źródła o relatywnie niewielkiej mocy zainstalowanej i wysokiej stabilności oraz przewidywalności produkcji, czyli takie jak niewielkie źródła biomasowe czy biogazownie. Są to technologie charakteryzujące się wyższym kosztem produkcji jednostki energii (tzw. Levelised Cost Of Electricity), ale zdecydowanie kompensują to wspomaganiem pracy systemu elektroenergetycznego, kreowaniem miejsc pracy i stymulacją lokalnego rolnictwa. Przy tak szerokim spektrum korzyści bardzo blado wypadają duże farmy wiatrowe, które destabilizują pracę sieci i generują przez to ogromne koszty, których trudno doszukiwać się w prostym wzorze LCOE (Levelized Cost of Electricity), o czym niejednokrotnie przekonały się takie kraje jak Niemcy czy Dania.