Pisał pan na swojej stronie internetowej, że człowiek jest jednością psychosomatyczną i, że psychika i fizjologia są częścią tej samej istoty i nawzajem się warunkują. Jeśli zostaje podważone zaufanie do lekarzy, to cierpią na tym także pacjenci, którzy czują się zagubieni.
Lekarz, na którym ciążą poniżające zarzuty, postawione mu publicznie przez najwyższych urzędników ministerstwa zdrowia, ma trudną pozycję wobec pacjenta. Takie działania kwestionują autorytet zawodowy wszystkich lekarzy. Zaufanie pacjenta do lekarza jest naprawdę bardzo ważne, bo uruchamia siły organiczne pacjenta i pomaga mu walczyć z chorobą. Pacjent chce wierzyć lekarzowi, ale jeśli ten jest pomawiany o najgorsze, to na pewno taka relacja się nie uda. Podkreślam, że budowanie nieufności jest fatalne w skutkach. Rzucanie pomówień bez pokrycia niesie m.in. takie konsekwencje, jak pogłębiająca się agresja pacjentów wobec świata medycznego. I to nie jest wcale wina pacjentów, bo oni są zestresowani, często nie mogą dostać się do lekarza, mają żal, że sprawy ciągną się tak długo. A do tego dochodzi autentyczna złość spowodowana tym, co słyszą np. od ministra na temat lekarzy: że to źli ludzie i w dodatku złodzieje. Takie ataki sprzyjają pogarszającej się atmosferze wokół służby zdrowia. To jest bardzo krótkowzroczne.
Odczuł pan taki brak zaufania pacjentów na własnej skórze po wypadkach, które miały miejsce?
Mam tę wielką satysfakcję, że ani pacjenci ani całe środowisko zawodowe, lekarze, izby lekarskie, a także nawet nieznani mi ludzie, nigdy od momentu pomówienia mnie przez ministra zdrowia, do czasu umorzenia sprawy przez prokuraturę, czyli przez cale pół roku, nie dali mi odczuć, że mi nie wierzą. To dla mnie wielka radość i satysfakcja. Jestem za to bardzo wdzięczny.