Dodatki covidowe za pracę z zakażonymi lub podejrzewanymi o zakażenie Covid-19 w wielu miejscach przyznawane są niezgodnie z poleceniem ministra zdrowia dla prezesa NFZ, ale według uznania dyrektorów placówek.
– Są grupy zawodowe, które dostają maksymalną kwotę 15 tys. zł, ale to zależy od ukrytych zasad przyznawania tych dodatków przez dyrektora. Obawiamy się, że w czwartej fali pandemii dyrektor znów wprowadzi swoje zasady – mówiła podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia poświęconego dodatkom Ewa Wronikowska, pełnomocnik Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Czytaj więcej
Od 1 listopada dodatki covidowe wypłacane będą za każdą godzinę opieki nad pacjentem z koronawiru...
Przewodnicząca OZZPiP Krystyna Ptok podkreślała, że wolnoamerykance w przyznawaniu dodatków sprzyja chaos informacyjny i interpretacyjny wokół zasad przyznawania świadczeń. Argumentowała, że w wielu miejscach osoby, które pracują z zakażonymi ubrane w kombinezony covidowe, dodatków nie dostają, a te, które w ogóle nie mają kontaktu z chorymi na covid, mogą na nie liczyć dzięki przychylności kierownictwa placówek. To bowiem zarządzający szpitalami sporządzają listy pracowników, którzy mają otrzymać dodatek pochodzący z budżetu NFZ.
– Jeśli oddział nie jest przekształcony w covidowy przez wojewodę, to chociaż wszyscy leżący na nim pacjenci są zakażeni, a personel chodzi w kombinezonach, nie jest uprawniony do otrzymywania dodatku – mówiła.