Stanęła na rogu Alej Jerozolimskich oraz ulicy Poznańskiej (wówczas ul. Wielkiej). Stała się symbolem zamożności i wielkomiejskości. Widoczna z Dworca Głównego budziła podziw wśród gości z zagranicy, a dla przyjezdnych z prowincji była pierwszym pocałunkiem stolicy. Utrzymana w stylu secesyjnym, z ornamentami na elewacjach oraz w głównej klatce schodowej, przetrwała obie wojny światowe prawie bez szwanku. Dzisiaj stanowi jeden z najlepiej zachowanych zabytków w Polsce. W skali Warszawy jest to rzadki przykład secesji w architekturze. W przeciwieństwie do Krakowa i Łodzi, stolica już przed 1914 r. uważała ten styl za niemodny.
Szwedzki prysznic i podgrzewane wieszaki
Autorem projektu był Ludwik Panczakiewicz, podobno najdroższy architekt warszawski tamtych czasów. Ten pochodzący spod Tatr artysta pierwsze szlify w swoim fachu zdobywał w pracowni zasłużonego Józefa Piusa Dziekońskiego. Pomagał mistrzowi w pracach m.in. nad kościołem Zbawiciela. Od początku objawiał duży talent. Na przełomie wieków zaprojektował dwie hale targowe zwane Halami Mirowskimi. Kamienica w Alejach Jerozolimskich ze ściętym narożnikiem oraz czterokondygnacyjnym wykuszem należała do kategorii nieruchomości luksusowych. Czynsz był tutaj relatywnie wysoki.
Mieszkania liczyły od czterech do siedmiu pokoi, na ostatnim piętrze dostępne były dwupokojowe kawalerki. Każde duże mieszkanie miało łazienkę w wysokim standardzie: z wanną wbudowaną w podłodze, szwedzkim prysznicem, a nawet podgrzewanymi wieszakami na ręczniki. Ściany łazienki były pokryte ozdobnymi kafelkami, a na podłodze kładziono kolorowe mozaiki. Kuchnie wyposażone były w angielskie piece gazowe.
Koszt budowy kamienicy wyniósł ponad 170 tys. rubli. Ale nie był to koniec wydatków. Dom czynszowy Wilhelma Rackmana, obliczony na przynoszenie dochodów, zatrudniał na codzień dziesiątki ludzi do obsługi. Byli wśród nich konsjerże w liberiach, służący, sprzątaczki, hydraulicy, palacze dbający o temperaturę w budynku oraz ogrodnicy troszczący się o kwiaty i rośliny.
To wszystko sprawiało, że życie w kamienicy przy Alejach Jerozolimskich było wygodne i eleganckie. A przez to drogie. Od początku nie brakowało chętnych, aby tutaj mieszkać. Niektóre lokale na niższych piętrach oraz oficyny w parterze wynajmowane były jako powierzchnie biurowe. Secesyjna kopuła służyła jako latarnia, nie była zamieszkana. Obecnie nie pełni żadnej funkcji. Kula wewnątrz jest zupełnie pusta.