Uwolnienie gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości (KZN) to jedno z haseł wyborczych i Koalicji Obywatelskiej, i Trzeciej Drogi. Partie mówiły też o potrzebie wypuszczenia na rynek terenów spółek Skarbu Państwa. Rynek mieszkań jest głodny ziemi. – W wielu miastach deweloperzy budują już „na resztkach” – mówi Przemysław Dziąg, szef działu prawnego Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
Leżą odłogiem
Jak wskazuje mec. Dziąg, Krajowy Zasób Nieruchomości (KZN) ma w całej Polsce ok. 1 tys. ha gruntów. – Na tych terenach mogłoby powstać minimum kilkadziesiąt tysięcy mieszkań – szacuje. Najpierw potrzebna jest ponowna weryfikacja działek. – Trzeba opracować szczegółowe kryteria ich przydatności, plany sprzedaży, a także odpowiednie, bardziej efektywne procedury przetargowe. Wymaga to zmian systemowych i programowych, ale jest to do zrobienia – ocenia.
Wiele z tych działek ma świetne adresy i gotową infrastrukturę. – Zazwyczaj nie są to puste tereny, które trzeba dopiero uzbroić – zaznacza Przemysław Dziąg. – Nabywcom odpadałyby więc ogromne koszty ich przygotowania, co pozwoliłoby szybciej zrealizować inwestycje.
Atrakcyjne tereny mają też spółki Skarbu Państwa. – Np. Poczta Polska wystawiła niedawno 3 ha gruntu w Gdańsku-Wrzeszczu z ceną wywoławczą 35 mln zł. Działkę sprzedano za ponad 130 mln zł – przypomina prawnik. – To pokazuje, jak bardzo rynek potrzebuje terenów inwestycyjnych.
Ziemia jest zablokowana nie tylko przez wygaszony przez ustępujący rząd program „Mieszkanie+”. – Ogromna ilość działek w miastach ma status rolnych, choć nic się na nich nie uprawia. Nie mogą być przedmiotem obrotu i zabudowy z uwagi na ograniczenia wprowadzone w 2016 r. nowelizacją ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego – przypomina mec. Dziąg. – Także ziemia rolna w centrach miast powinna być racjonalnie uwolniona.