"Stop patodeweloperce", „Mieszkać po ludzku" – pod takim hasłem rząd chce wprowadzić nowe zasady budowania osiedli. Nowelizacja warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, zakłada, że odległość bloku od granicy działki ma się zwiększyć z 4 do 6 metrów. Wyznaczone mają być minimalne wymiary placów zabaw. Mieszkania muszą być lepiej doświetlone, a balkony zapewniać więcej prywatności. Te na jednej płycie balkonowej trzeba by odgrodzić grubą płytą. Balkony na osobnej płycie mają dzielić 4 metry.
Do 25 mkw. ma być zwiększona minimalna powierzchnia lokalu użytkowego w nowym budynku. Mniejsze lokale mogłyby powstawać na parterach z wejściem od ulicy. Rząd argumentuje, że lokale użytkowe są sprzedawane jako apartamenty inwestycyjne i wykorzystywane jako mieszkania.
W planach jest także ograniczenie grodzenia osiedli.
Rozlane miasta
Dr Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC, podkreśla, że zwiększenie odległości między budynkami spowoduje, że mieszkania, które już są horrendalnie drogie, będą jeszcze droższe. – Na działce deweloper będzie mógł wybudować mniej. A mniej PUM (powierzchnia użytkowa mieszkań) to prosta recepta na wzrost cen nieruchomości – mówi. – A przecież już dziś mało kogo stać na mieszkanie. Sytuacja jest katastrofalna. Deweloperzy zapowiadają budowę o połowę mniej mieszkań niż w 2022 r. Odmrożą inwestycje, kiedy na rynek wrócą klienci. A stanie się tak dopiero wtedy, gdy zostaną odblokowane kredyty hipoteczne – dodaje.
Prezes Bernatowicz akcentuje, że rozrzedzenie zabudowy nie sprawi, że mieszkania staną się bardziej dostępne, wręcz przeciwnie. – Nie ma się co łudzić, że deweloperzy będą sprzedawać nieruchomości poniżej kosztów produkcji – mówi. Trzeba też pamiętać, że deweloperzy, którzy mają banki ziemi, przygotowują projekty zagospodarowania gruntów. – A teraz okazuje się, że ich plany mogą wylądować w koszu. Proponowane przez resort rozwoju zmiany są bardzo ryzykowne – ocenia dr Bernatowicz. – Trudno też zrozumieć, czemu mają służyć obostrzenia dotyczące odległości między balkonami. Efekt może być taki, że balkony w ogóle znikną albo będą tak małe jak w czasach PRL.