- Dużo mówi się o spadku popytu na nieruchomości. Ale czy to realne zjawisko? Badania Obido.pl użytkowników portalu wskazują, że spora część tego niezrealizowanego popytu odkłada się w czasie – mówi Marcin Krasoń, ekspert rynku mieszkaniowego Obido/Otodom. Obserwujemy kumulowanie się popytu. Ludzie, którzy dziś nie mogą kupić mieszkania (np. ze względu na problemy ze zdolnością kredytową czy w obawie o kryzys gospodarczy), nie rezygnują z tego na zawsze, tylko czekają na bardziej dogodny moment. Popyt cały czas na rynku jest, nie ma tylko transakcji – tłumaczy ekspert.
Dodaje, że w miesiącach wakacyjnych w siedmiu głównych ośrodkach deweloperzy sprzedali 5,7 tys. mieszkań. To o 30 proc. mniej niż rok wcześniej. - Ale oferta nie rośnie tak bardzo, gdyż w dłuższym terminie (należy pamiętać o czerwcowym skoku liczby mieszkań wprowadzonych na rynek) widać jednoczesny spadek wprowadzeń do sprzedaży nowych lokali oraz spadek sprzedaży – rynek zwinął się po obu stronach – zauważa.
Wrześniowy odczyt barometru nastrojów przygotowywanego dla „Nieruchomości" „Rzeczpospolitej" przez JLL i Obido nie nastraja pozytywnie. - Wprawdzie w Warszawie wskaźnik jest stabilny, ale jest to stabilizacja na bardzo niskim poziomie (od -11 do 13 procent), niewiele wyższym od niechlubnych rekordów z początku pandemii. W Krakowie i Wrocławiu wskaźnik spada. W stolicy Dolnego Śląska, niemal bez przerwy, od początku 2021 roku – mówi Marcin Krasoń. - Kolejny wysoki odczyt inflacji nie wróży szybkiej poprawy na rynku mieszkaniowym. Choć mieszkania przestały tak szybko drożeć, to zdolność i skłonność do zakupu spadła.