Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Krakowie uwzględnił skargę spółdzielni mieszkaniowej, którą miasto obciążyło opłatą za usunięcie drzewa. Sprawa dotyczyła wycinki jednej sztuki drzewostanu, który kolidował z inwestycją planowaną przez spółdzielnię. A chodziło o budowę miejsc postojowych i zagospodarowanie terenu.
W marcu 2016 r. prezydent miasta zezwolił jej na usunięcie jednego drzewa. Zostało to uzależnione od posadzenia nowego w konkretnym terminie. Naliczona w decyzji opłata prawie 11 tys. zł została zaś odroczona na trzy lata.
Spółdzielnia zasadziła drzewo w zamian za wyciętą sztukę, co potwierdziła wizja lokalna. Schody zaczęły się, gdy po trzech latach od nasadzenia zastępczego przeprowadzono ponowne oględziny. Okazało się bowiem, że nowe drzewo jest złamane na wysokości 1 m. Przedstawiciel spółdzielni nie potrafił wskazać, kiedy nastąpiło zniszczenie. Ale podczas wiosennej kontroli zieleni w 2018–2019 drzewo rosło bez przeszkód.
To jednak nie przekonało ratusza. Podkreślił, że informował spółdzielnię o konieczności zapewnienia niezbędnych zabiegów pielęgnacyjnych, zgodnych z zasadami sztuki ogrodowej, które zagwarantują posadzonemu drzewu dalszą żywotność oraz prawidłowy wzrost i rozwój. Ta jednak nie przedstawiła dokumentacji potwierdzającej prowadzoną pielęgnację w czasie obowiązywania nałożonego okresu odroczenia opłaty. W tej sytuacji urzędnicy nie stwierdzili przesłanek do umorzenia naliczonej opłaty, bo ich zdaniem drzewo obumarło z przyczyn zależnych od posiadacza. W konsekwencji zażądali od inwestora spłaty ponad 10 tys. zł.
Spółdzielnia broniła się, że nie ma dowodu przemawiającego o jej winie. Uszkodzenie drzewa było najpewniej następstwem działania nieznanych sprawców, o czym świadczyć mogą ślady na pniu.