Przypomnę, że na łamach „Rz" sędzia Aleksander Stępkowski, rzecznik SN, powiedział, że „Sąd Najwyższy podejmuje decyzje, kierując się kryteriami prawnymi, nie zaś ekonomicznymi lub względami takich lub innych polityk gospodarczych". Zakładam więc, że wszystkie scenariusze nadal są prawdopodobne, w tym także najczarniejszy dla banków i najkorzystniejszy dla kredytobiorców frankowych. Co takie rozstrzygnięcie będzie oznaczało dla sektora bankowego?
Trudno nie zgodzić się z sędzią Stępkowskim odnośnie do kryteriów prawnych. Niemniej jednak szacunki przygotowane przez KNF, czy przez Związek Banków Polskich pokazują, ile różne rozstrzygnięcia mogą kosztować w wymiarze ekonomicznym. W najczarniejszym wariancie prawdopodobny byłby upadek kilku banków. Z punktu widzenia czysto prawnego, biorąc pod uwagę orzeczenie SN z połowy lutego w sprawie sposobu liczenia przedawnienia roszczeń, najczarniejszy scenariusz nie jest obecnie najbardziej prawdopodobny.
Z trzech scenariuszy sądowych dwa zakładają, że banki nie mają prawa do żądania od klienta wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Zakłada to najdalej idący scenariusz, ale także szacowane na 100 mld zł rozstrzygnięcie w którym klient odzyskuje wpłacone raty, a do banku wraca kapitał udzielony na podstawie umowy kredytowej. Plotka głosi, że przy takim rozstrzygnięciu prawnicy sektora bankowego rozważają złożenie skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE, z pytaniem, czy bankom nie powinno należeć się takie wynagrodzenie. Skutek tego będzie też taki, że na kolejne dwa lata wstrzyma to rozstrzygnięcie, jak należy rozliczyć takie umowy.
Istotnie rozstrzygnięcie kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału to bez wątpienia kluczowe zagadnienie przy stwierdzaniu nieważności takich umów. W naszej ocenie nie tylko z punktu widzenia ekonomicznego (oddanie kapitału do czasowego korzystania), ale także prawnego (wartość pieniężnej usługi polegającej na nieżądaniu zwrotu kapitału przez określony czas), należy stwierdzić, że koszt pieniądza w czasie jest rzeczą oczywistą. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której kapitał oddany na określony czas jest zwracany bez jakiejkolwiek formy wynagrodzenia. Jeżeli doszłoby do zakwestionowania prawa banków do wynagrodzenia, to niewątpliwie z punktu widzenia środowiska bankowego zostaną wykorzystane wszystkie środki, także na poziomie prawa unijnego, w tym możliwość wnioskowania przez pełnomocników, aby któryś z sądów krajowych zadał takie pytanie do TSUE.
Jest jeszcze jeden wątek, tym razem polityczny, który należy wziąć pod uwagę. Część sędziów zasiadających w Izbie Cywilnej SN, która ma wydać uchwałę pochodzi z tzw. nowego nadania i są wątpliwości, czy ich obsadzenie na tych stanowiskach nastąpiło zgodnie z prawem. Czy w razie przegranej istnieje możliwość, że sektor bankowy podniesie argument, że uchwała została wydana w składzie niezgodnym z prawem?
Wkraczamy już w sferę polityki, jako bankowiec chciałbym trzymać się od niej z daleka. Faktycznie jednak pojawiają się głosy, że mogą być wątpliwości co do tego, czy uchwała 25 marca będzie miała szansę zostać podjęta. Czekamy, obserwujemy i jesteśmy gotowi na każdy scenariusz. —Mateusz Rzemek