Wydawałoby się, że skoro Polinezyjczycy otrzymali tak dużą dawkę promieniowania jonizującego, to nowotwory tarczycy powinny być u nich powszechne. Byli wystawieni na aż 41 testów nuklearnych przeprowadzonych przez Francję na południowym Pacyfiku w latach 1966 - 75. Bynajmniej nie testów podziemnych, tylko przeprowadzanych na powierzchni. Próby prowadzone pod powierzchnią wykonywane były aż do 1996 roku. Najnowsze badania pokazały jednak, że ryzyko nowotworu tarczycy jest u Polinezyjczyków niższe, niż się spodziewano. Wyniki opublikowało pismo "British Journal of Cancer".
[srodtytul]Tarczyca na celowniku[/srodtytul]
Tarczyca to narząd najbardziej narażony na rakotwórcze działanie promieniowania jonizującego, powstającego w wyniku eksplozji atomowej. Dlatego dr Florent de Vathaire, onkolog z Institut Gustave Roussy w Paryżu, postanowił sprawdzić, w jakim stopniu to promieniowanie wpływa na rozwój tego typu nowotworów. Naukowiec dokładnie prześwietlił historię 229 Polinezyjczyków, którzy byli świadkami prób jądrowych i do 2003 roku zapadli na raka tarczycy. Grupą kontrolną były 373 osoby w podobnym wieku, u których nie stwierdzono nowotworu. Badania oparły się na danych dostarczonych przez armię francuską, wedle których średnia dawka promieniowania przyjętego w grupie chorych na raka wyniosła 1,8 miligrejów (mGy), co jest dawką niewysoką (podczas prześwietlenia rentgenowskiego otrzymujemy 0,1-2,5 mGy).
[srodtytul]Ryzyko jest niewielkie[/srodtytul] Czy jednak w grupie chorych na raka tarczycy znalazło się wiele osób, które otrzymały wyższą dawkę promieniowania? Za taką można uznać 10 mGy lub więcej, jednak wśród Polinezyjczyków z nowotworami znalazło się zaledwie 5,2 proc. tych, którzy tak wysoką dawkę przyjęli. W grupie kontrolnej było to 3,2 proc. Tak więc 10 z 229 przypadków raka można było powiązać z opadem radioaktywnym, którego doświadczali wielokrotnie mieszkańcy Polinezji. Kolejnych 10 zachorowań może się pojawić w przyszłości. - Ryzyko nowotworu tarczycy jest w tej grupie ludzi niewielkie - uważa dr de Vathaire i współpracujący z nim naukowcy. Zastrzegają jednak, że dane udostępnione przez wojsko są bardzo skąpe, a pełna informacja na temat dawek promieniowania jonizującego pozwoliłaby znacznie dokładniej określić grupy ryzyka wśród osób, które były świadkami eksplozji.
[srodtytul]Promieniowanie pomaga?[/srodtytul] Naukowcy już wcześniej sygnalizowali, że promieniowanie jonizujące nie zawsze działa rakotwórczo. Czasem może wręcz przynieść odwrotny skutek. Zaskakujące dane na ten temat opublikował Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego. Według przygotowanego przez niego raportu osoby, które jako dzieci były narażone na średnie dawki promieniowania podczas wybuchów w Hiroszimie i Nagasaki, rzadziej chorują na białaczkę. Potwierdziły to badania prowadzone w amerykańskich stoczniach budujących łodzie o napędzie nuklearnym. Okazało się, że najsilniej napromieniowani robotnicy byli aż o 58 proc. mniej narażeni na śmierć z powodu białaczki niż ich wolni od promieniowania koledzy.