O tym, że stresująca praca wpływa na kondycję serca, mówiło się do tej pory właściwie wyłącznie w kontekście mężczyzn. I nic w tym dziwnego. Przez stulecia tylko oni pracowali zawodowo. Czasy się zmieniły, kobiety stanowią obecnie niemal połowę siły roboczej. Tym samym problemy, które dotychczas były udziałem panów, zaczęły dotyczyć pań – mimo że damskie serca różnią się nieco od męskich (są mniejszego rozmiaru, ale nieco szybciej biją).
Dowodów w tej sprawie dostarczyli kardiolodzy z Brigham and Women's Hospital w Bostonie pracujący pod kierunkiem dr Michelle Albert. W przypadku kobiet doświadczających napięć w pracy ryzyko zawału serca jest dwukrotnie większe niż tych, które w swoim zawodzie są wolne od podobnych emocji. U tych najbardziej zestresowanych zagrożenie chorobami układu krążenia jest wyższe o 40 proc. – wynika z badań, które objęły ponad 17 tys. pań.
[srodtytul]Dobroczynne hormony [/srodtytul]
W momencie ich rozpoczęcia (w 1999 roku) wszystkie cieszyły się dobrą kondycją, miały średnio 57 lat i pracowały – na cały etat lub pół etatu. Większość z nich zatrudniona była w służbie zdrowia. W ramach badań musiały ocenić, na ile stwierdzenia (np. "w pracy muszę szybko wykonywać swoje obowiązki", "nie jestem skazana na rywalizację z innymi") odnoszą się do ich przypadku. Po dziesięciu latach kardiolodzy sprawdzili, jak panie się mają.
Schorzenia serca częściej dotykały tych, które stawiane im wymagania oceniały jako wysokie i deklarowały, że mają poczucie słabej kontroli nad tym, co się dzieje w ich miejscu pracy. Na zdrowiu kobiet odbił się także lęk o utratę zatrudnienia. Badacze zauważyli, że skutkował on wzrostem ciśnienia, masy ciała, poziomu cholesterolu. O tym, co udało im się ustalić, poinformowali na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego w Chicago.