W sobotę Grupa Discovery zaczęła pokazywać skoki nie tylko – jak dotychczas – w Eurosporcie, lecz także w TVN. Tak ma być do 2026 r. W TVP, która przez ostatnie lata korzystała z sublicencji, kibice zobaczą tylko konkursy w Wiśle i Zakopanem.
To dla publicznego nadawcy strata wizerunkowa i finansowa, chociaż ta ostatnia nie jest tak istotna, jak mogłoby się zdawać. Według szacunków rynkowych uzyskanych przez „Rz" w ostatnim sezonie (od października do marca) TVP dzięki skokom mogła zyskać 25 mln zł (15 mln z reklam, 10 mln zł ze sponsoringu).
W poprzednich latach, szczególnie w 2018 r., gdy padły rekordy widowni skoków, było to więcej. Trzy lata temu podczas Turnieju Czterech Skoczni konkurs w Bischofshofen przyciągnął przed ekrany TVP 1 prawie 7,3 mln widzów. W ostatnim sezonie skoki oglądało średnio 3,16 mln widzów TVP 1, 0,62 mln widzów TVP Sport i 0,97 mln widzów Eurosportu (dane Nielsena opracowane przez Wirtualne Media).
Z drugiej strony 25 mln zł to dla TVP jednak kwota nie do pogardzenia. Odpowiada około 3,2 proc. ubiegłorocznych przychodów nadawcy z reklam i sponsoringu.
Zdaniem Joanny Nowakowskiej z agencji Wavemaker, Discovery może przyciągnąć przed ekrany widzów, którzy wcześniej zmagań sportowców w tej dyscyplinie nie oglądali. Na to, że widownia powiększy się o młodsze osoby, liczy zarząd TVN.