Są bowiem manifestem wielkiego polskiego patrioty, który był Polską szczerze rozczarowany i miał do niej olbrzymie pretensje. Widoczne to było w jego pierwszej książce „Nadberezyńcy", nazwanej przez Michała K. Pawlikowskiego „»Wojną i pokojem« naszych Kresów", a jeszcze wyraźniej czuć to w „Wiciku Żywicy".
Choć powieść wydana została po raz pierwszy w 1953 roku w Buenos Aires, dopiero teraz – dzięki Wydawnictwu LTW – można ją dostać w Polsce. W PRL znajdowała się na ścisłym indeksie, dlaczego jednak nie opublikowano jej przez 22 lata Niepodległej, trudno zrozumieć. Podobnie jak „Nadberezyńcy", których „Wicik Żywica" jest kontynuacją, akcja powieści rozgrywa się na podzielonej frontem Białorusi.
Jest wiosna 1920 roku, Sowieci szykują się do decydującej ofensywy na Warszawę. Tytułowy bohater to polski wywiadowca, który operuje w pasie przyfrontowym. Jest szlachcicem zagrodowym znad Berezyny, doskonale znającym kraj i jego mieszkańców. Dlatego dowództwo poleciło mu wytropić herszta sowieckiej bandy dywersyjnej, niejakiego Żurawiela.
Gdy już się wydaje, że Żywicy uda się pochwycić Żurawiela, za każdym razem bolszewikowi udaje się wymknąć. Dochodzi przy tym do brawurowych pościgów, obław, strzelanin, walk wręcz i na noże.
Ten sensacyjny wątek „Wicika Żywicy" przywodzi na myśl awanturnicze książki Sergiusza Piaseckiego „Piąty etap" i „Bogom nocy równi". Podobnie jak one rzecz rozgrywa się na polsko-sowieckim pograniczu, dotyczy walki wywiadów oraz osnuta jest na prawdziwych wydarzeniach. Czarnyszewicz (rocznik 1900) rzeczywiście bowiem przez pewien czas służył jako polski „wywiadowiec – jak wówczas mówiono – na Sowiety".