Anegdotyczne są już obawy dziennikarzy zajmujących się literaturą przed tym, że najważniejszą literacką nagrodę otrzyma ktoś nieznany, a obawy te dotyczą zazwyczaj Azji i Afryki. Tymczasem nasze dobre samopoczucie związane z niezłą orientacją w światowych trendach zburzyła tym razem informacja o noblistce, która w Ameryce jest laureatką najbardziej prestiżowych nagród.
Można się zastanawiać, czy nie była warta przekładania, czy polscy wydawcy i tłumacze zgrzeszyli brakiem czujności bądź pychy. O Amerykance pisze się, że jej poezja jest ponura, tymczasem ponury jest fakt, że nie przełożono dotąd na polski żadnego jej tomu.