Książka powstała pod auspicjami Instytutu Pamięci Narodowej – jego Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. W publikacjach IPN gorące emocje zwykle przeważają and chłodną prezentacją faktów i ich analizą. Tym razem dr Michał Przeperski, pracownik Instytutu Historii Nauki PAN oraz Biura Badań Historycznych IPN, stworzył dzieło wyjątkowej jakości. Ten świetnie wykształcony historyk dotarł do wiarygodnych źródeł dokumentów, przeanalizował setki artykułów prasowych i odbył mnóstwo rozmów. Powstała książka, która mogłaby wyjść w najbardziej renomowanych wydawnictwach świata. Mam zresztą nadzieje, że zostanie opublikowana po angielsku, bo to kopalnia wiedzy nie tylko o interesującym człowieku, ale też o strasznych czasach. Latach, kiedy oba wielkie systemy polityczne świata, toczyły walkę na śmierć i życie. Na każdym froncie, łącznie z kalkulacjami, jak zabić przeciwnika, zanim on zdoła odpowiedzieć morderczym odwetem.
Dr Przeperski stwierdza, że Rakowski dla niego, jako biografisty, jest postacią wyróżniającą się. Był ambitny, głodny wiedzy, autentycznie ciekawy świata i ludzi. Można odczytywać całą jego biografię polityczną przez oglądaną uważnie odmienność, polityka i dziennikarza od jego najbliższego otoczenia.
Często powtarzał, że jest komunistą, ale miał w głowie niespełnialne, jak wynikało z doświadczenia, idee tego systemu, a nie jego zakłamaną, brutalną praktykę. Godził się z pryncypiami, szczególnie geopolitycznymi. Po interwencjach ZSRR na Węgrzech i w Czechosłowacji, autentycznie bał się, że taki los może spotkać także Polskę. Usiłował poprawiać tzw. realny socjalizm, często ocierając się o granicę, od której nie ma odwrotu. Był znienawidzony przez beton polityczny i bezpiekę w Moskwie, w Polsce i Berlinie Wschodnim – wszędzie. Swojej zręczności i chyba szczęściu zawdzięcza, że przeżył te wszystkie lata politycznie i biologicznie.
Czytaj więcej
Czy Solidarność miała prawo być zaskoczona skalą wygranej 4 czerwca 1989 r.? Niekoniecznie. Dysponowała wynikami własnych sondaży, które nie pozostawiały wątpliwości: kandydaci władzy przepadną.
W jego czasach nie znano słowa „celebryta”, ale spełniał wszelkie kryteria tej definicji. Bardzo szybko przechodził na „ty”. Jako "Mietek" brylował w elitach intelektualnych, w świecie kultury i sztuki, no i oczywiście w dziennikarstwie. W tej ostatniej kategorii ważne było nie to jak pisał, bo pióro miał ciężkawe, ale co pisał. Każdy jego artykuł budził zainteresowanie oświeconej publiczność i różne odcienie negatywnych reakcji – od niepokoju po nienawiść – tępaków z aparatu partyjnego. Nie imponował urodą, ale miał ogromne powodzenie u kobiet.