Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wznosząc toast, uprawiają literaturę. Może być wygłoszony prozą lub wierszem, może przybrać formę pieśni. Toasty rozbrzmiewają w wierszach Jana Kochanowskiego i Adama Mickiewicza. Jeszcze niedawno znajdowaliśmy je w tekstach wygłaszanych z estrady i sceny. A jak jest dziś? Czy ten gatunek literacki oddany został walkowerem?
– W formie charakterystycznej dla XIX wieku, a więc improwizowanej, bogatej – z pewnością przeszedł do historii – powiedział "Rz" Janusz Odrowąż -Pieniążek, dyrektor warszawskiego Muzeum Literatury. – Nie twierdzę jednak, że na fali powrotów do zapomnianych tradycji Polakom nie przyjdzie fantazja, by wznosząc puchar, podzielić się z biesiadnikami błyskotliwą myślą.
– Do toastów prowokowała biesiadna tradycja wódczana – uważa Robert Makłowicz, publicysta i znawca kuchni. – Niestety, zwyczaj picia wódki w kieliszkach powoli zanika. Oczywiście, toast spełnić można również winem, ale młodzież – o wciórności! – pije teraz albo piwo albo drinki. Inna sprawa, że podczas biesiad nie praktykuje się już tak zwanego picia na komendę, dość opresyjnego wprawdzie, ale jednak toastotwórczego.
I tu z pomocą przychodzą "Toasty polskie". Album nie jest zwykłym poradnikiem, jakie ukazują się u nas z górą od stulecia. Ilustrowany stylowymi reklamami piw, likierów i koniaków oraz reprodukcjami ich etykiet zawiera kilkaset rymowanych mów wygłaszanych przy okazji zakrapianych spotkań towarzyskich. Uzupełnia "Polski słownik pijacki" – klasyczną książkę Juliana Tuwima, która po raz pierwszy ukazała się w 1935 r. W 2006 r. ciekawym suplementem opatrzył ją Piotr Bikont. Można tam przeczytać m.in. o pogwarkach i zawołaniach przy stole. Temat toastów został niemal pominięty.
[srodtytul]Zaratustra i dzban wódki[/srodtytul]