Adele cieszy się w muzycznym świecie opinią Midasa: czego się nie dotknie, zamienia się w złoto i obleka platyną.
Jej najsłynniejszy, drugi, album „21" rozszedł się w 30 milionach egzemplarzy. A to znaczy, że Brytyjka przyciągnęła do muzycznych sklepów, tradycyjnych i internetowych, młodych fanów, którzy wcześniej nie mieli ochoty płacić za muzykę. Bez przesady można stwierdzić, że przyczyniła się do uratowania upadającej fonografii. Nagrodą było aż sześć statuetek Grammy.
Magiczną siłę Adele wyczuł Hollywood. Powierzono jej misję śpiewającej dziewczyny Bonda, z której wywiązała się jak nikt wcześniej. Monumentalna interpretacja „Skyfall" przyniosła Brytyjce Oscara i Złoty Glob. Po tak spektakularnym sukcesie zamilkła na trzy lata i było to najbardziej niepokojące milczenie od czasów, gdy Bob Dylan zrobił sobie przerwę w latach 60.
Adele tak jak Dylan postanowiła zapanować nad muzycznym zawrotem głowy i uporządkować życie prywatne, by nie skończyć jak Amy Winehouse, którą pokonała na listach przebojów. Bo Adele ma również w biografii mroczne rozdziały.
Jej ojciec odszedł, gdy miała dwa lata. Na szczęście od najwcześniejszych lat całkowicie oddała się muzyce, teraz zaś wiedzie spokojne życie żony i matki u boku Simona Koneckiego, absolwenta elitarnego Eton College. Nasze tabloidy rozpisują się o jego polskich korzeniach, jednak dbający o anonimowość Simon nigdy na ten temat się nie wypowiadał.