Jill Scott, amerykańska wokalistka r'n'b, zaczynała jako przedstawicielka tzw. spoken-word. Zanim przebiła się do przemysłu muzycznego, występowała na odczytach będących skrzyżowaniem poezji i performance'u, na których twórca konfrontuje swoje przesłanie z publicznością. Tomik jej wierszy nosi tytuł „The Moments, the Minutes, the Hours". Do dziś jej teksty wysoko oceniane są za szczerość skrytą pod celnymi metaforami. Swoje trzy albumy zatytułowała w związany z tym sposób, kładąc nacisk na ich wartość liryczną, począwszy od pierwszego „Who Is Jill Scott? Words and Sounds Vol. 1" wydanego w 2000 r.
Już po debiucie została nominowana do Grammy, a w 2005 r. zostawiła konkurencję w tyle, zgarniając statuetkę w kategorii Best Urban/Alternative R&B Performance za „Cross My Mind". Nagrodę tę dostała jeszcze dwukrotnie – za „God Bless the Child", wspólne nagranie z George'em Bensonem i Alem Jarreau, i za „Daydreaming", singiel Lupe Fiasco.
Urodzona w Filadelfii w 1972 r. Scott zawsze pozostawała pod wpływem czarnego brzmienia soulu, funku, r'n'b i hip-hopu. Okazała się niepodrabialną kontynuatorką drogi wytyczonej przez neosoulowych bogów, z Eryką Badu na czele. W tym roku po wypuszczeniu albumu „Light of the Sun" zdobyła szczyt zestawienia listy Billboard 200. Poszła za ciosem i szybko uzupełniła go jeszcze zestawem melodyjnych utworów na „From the Vault Vol. 1".
W przeciwieństwie do innych artystów gatunku nie skręciła w stronę eksperymentów elektronicznych. Nie przesadza z estetyką dawnych mistrzyń, podążając własną drogą. Klasyczny neosoul łączy z jazzowymi harmoniami, hiphopowymi bujającymi podkładami i głębszym brzmieniem klawiszy i basu. Trochę zadumana i melancholijna, czasem recytuje mocny wiersz („Womanisfesto") albo zapuszcza się delikatnie w żarliwe melodie ery disco.
Raper Zeus deklaruje w jednym ze swoich kawałków, że zakochał się w Jill Scott, i ma ku temu – jak wielu z nas – poważne powody.