W pamięci widzów pozostał do dziś „Kubuś Fatalista i jego Pan” grany przez wiele sezonów przy niezmiennym aplauzie. Czy aktorom sprawiał równie wielką frajdę?
Rzeczywiście, nie było takiej widowni, która siedziałaby niema czy z nieprzyjaznym nastawieniem. Wcześniej czy później widzowie ulegali urokowi tego spektaklu. Jego konstrukcja i formuła były tak świetnie wymyślone, że nie byliśmy w stanie go położyć. Cieszyliśmy się na każdy wieczór, kiedy graliśmy to przedstawienie, różniące się zresztą od repertuaru ówczesnych teatrów. Według formuły reżyserskiej Witka Zatorskiego zapraszaliśmy widzów do wspólnej zabawy. Zdarzyło się nawet, że pewien pan przyjął tę propozycję w sposób dosłowny i towarzyszył nam na scenie do końca przedstawienia. Zatorski był niezwykły, potrafił wyczarowywać cudowne światy i kochał aktorów.
Zagrała pani u niego także Celimenę w „Mizantropie”. To jedyna rola, jaką zagrała pani dwukrotnie; drugi raz po 16 latach u Julii Wernio w teatrze w Gdyni. Było łatwo wejść po raz drugi do tej samej rzeki?
Miałam duże opory. Za pierwszym razem udało się, więc zdawałam sobie sprawę, że poprzeczka została zawieszona wysoko. Ale propozycja była kusząca. Celimena w wieku 30 lat i o dwie dekady starsza to dwie różne kobiety. Biologia i doświadczenie życiowe podpowiadają za każdym razem inne rozwiązania. Młodsza kobieta nie ma świadomości rozsiewanego czaru i pewnej bezczelności. Druga, „podniszczona”, jest znacznie bardziej doświadczona i bogatsza o świadomość przemijania.
Kiedy w 1981 roku przyszedł stan wojenny, a dyrekcję Dramatycznego zabrano Gustawowi Holoubkowi, odeszło z zespołu wielu aktorów, także pani i Marek Walczewski.
Chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Tak się złożyło, że w tym samym czasie dyrekcję Teatru Studio objął Jerzy Grzegorzewski, nasz przyjaciel. Był artystą wywierającym piętno na każdym, z kim pracował. Uwrażliwiony na formę, kreował teatr plastyczny, umowny. Tworzyli z Markiem niezwykły tandem. A i ja bardzo skorzystałam na tej współpracy. Do dziś brzęczą mi w głowie rady Jurka: „Pamiętaj, jak ważne jest wejście i zejście”. Uczył aktorów szukać odpowiedniej formy scenicznej.