Ta piosenka to niewątpliwie tzw. evergreen, utwór który nie starzeje się z latami. Jeszcze kilka lat temu publiczność amfiteatru opolskiego świetnie bawiła się na festiwalu, śpiewając „Cicha woda brzegi rwie" razem z Maciejem Maleńczukiem, który stworzył na ten wieczór duet z prawie 90-letnim Zbigniewem Kurtyczem.
Przeczytaj wywiad Stefana Szczepłka ze Zbigniewem Kurtyczem
Jeśli ktoś sądzi, że to szczęśliwy los podarował mu tak znakomitą piosenkę i zapewnił sławę, jest w błędzie. Wystarczyło posłuchać, jak w tym duecie starszy o kilka dekad od Maleńczuka Zbigniew Kurtycz wspaniale swingował, by przekonać się, że w sztuce szczęście sprzyja jedynie tym, którzy mają talent.
Ciekawa jest sama historia tej piosenki. Skomponował ją w latach 30. do rosyjskich słów („Ajda parień") Polak o żydowskim pochodzeniu Adolf Rosner, zwany też Adim lub Edim, który zyskał przydomek białego Louisa Arnstronga. W 1939 roku schronił się przed hitlerowska nawałą w Związku Radzieckim i tam od razu stworzył popularną orkiestrą jazzową, którą bardzo cenił sam Stalin. A jednak w 1946 roku po artykule w „Prawdzie" „Trywialność na estradzie" Rosnera aresztowano za kosmopolityzm i skazano na 10 lat gułagu. Został uwolniony w rok po śmierci Stalina.
Zbigniew Kurtycz, lwowiak z urodzenia, który przez pewien czas występował z zespołem Rosnera, nim wyruszył na szlak bojowy z armią Andersa, w latach 50. sięgnął po tamtą piosenkę Rosnera. Polskie słowa napisał mu świetny satyryk i tekściarz Ludwik Jerzy Kern i tak narodziła się „Cicha woda".