Rekord rozrzutności na torze kolarskim

Zdaniem NIK doszło do wielomilionowych zaniedbań przy budowie obiektu

Publikacja: 01.08.2008 04:29

„Rz” dotarła do raportu Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Wynika z niego, że z powodu zaniedba

„Rz” dotarła do raportu Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Wynika z niego, że z powodu zaniedbań PZKol i Ministerstwa Sportu inwestycja kosztowała dwa razy więcej niż planowano

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Polski Związek Kolarski hucznie świętował wczoraj nadanie imienia torowi kolarskiemu w Pruszkowie. Będzie się nazywał BGŻ Arena, jednak wbrew temu, co sugeruje nazwa, to nie sponsor związku pokrył koszty jego budowy. Ponad 90 proc. budżetu pochodziło ze środków Ministerstwa Sportu. Budowa pochłonęła przeszło 90 milionów złotych.

„Rz” dotarła do raportu Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Wynika z niego, że z powodu zaniedbań PZKol i Ministerstwa Sportu inwestycja kosztowała dwa razy więcej niż planowano. „Błędy popełnione na etapie przygotowania inwestycji przy określaniu jej kosztów oraz brak zapewnienia przez PZKol niezbędnych źródeł finansowania były głównymi przyczynami prawie dwukrotnego przekroczenia planowanych kosztów tego przedsięwzięcia z 48 978,5 tys. zł do 91 029,5” – czytamy w raporcie. Budowa toru zamiast – jak zapowiadano – 19 miesięcy trwała 62. Pochłonęła też trzy razy więcej pieniędzy ze środków Ministerstwa Sportu niż zakładano.

Pieniądze pochodziły m.in. ze środków Totalizatora Sportowego. Decyzja o przekazaniu ich na ten cel zapadła w 2003 roku. Broni jej ówczesna minister edukacji i sportu Krystyna Łybacka. – Związek kolarski przekonał nas, że budowa toru jest konieczna. Przedstawił też bardzo sensowny projekt jego budowy – mówi „Rz”.

Według NIK w efekcie zaniedbań budowa toru w Pruszkowie kosztowała dwa razy więcej i trwała trzy razy dłużej

Jednak zdaniem NIK: „Minister edukacji narodowej i sportu podjął decyzję o przyznaniu dofinansowania budowy w kwocie 31 290 tys. bez rzetelnej analizy kosztów tego przedsięwzięcia oraz bez sprawdzenia przygotowania PZKol pod względem finansowym i organizacyjnym do jego przeprowadzenia”. Według kontrolerów było to działanie niegospodarne i nierzetelne.

Decyzję w imieniu Łybackiej podjął ówczesny podsekretarz stanu w resorcie Adam Giersz. – Działałem w dobrej wierze. Wszystkie papiery były w porządku. Dopiero później okazało się, że związek nie wywiązuje się z podjętych zadań i zaczęły się kłopoty – mówi „Rz”. Giersz znów pracuje w Ministerstwie Sportu, dziś jest szefem gabinetu politycznego ministra Drzewieckiego.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne