Nie było żadnego telefonu po katastrofie – mówi Krystyna Surówka, wdowa po oficerze BOR Jacku Surówce, który zginął pod Smoleńskiem.
Według „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika” już po rozbiciu samolotu lecący nim Jacek Surówka miał powiedzieć żonie przez telefon, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne”. Następnie połączenie miało zostać przerwane.
– To bardzo bolesna nieprawda. Mąż do mnie nie dzwonił. Ostatni kontakt z nim to esemes, który wysłał mi z pokładu przed startem. Nie było później żadnego kontaktu – tłumaczyła Krystyna Surówka w TVN 24.
W „GP” pojawiła się też informacja, że jeden z braci Jacka Surówki miał potwierdzić, iż oficer BOR dzwonił do żony po katastrofie.
Skąd te rewelacje? Miał je przedstawić „GP” anonimowy dziennikarz, który 10 kwietnia był w Smoleńsku.