38-letnia Polka, określana we wczorajszym wyroku tylko inicjałami R. R., w lutym 2002 r., gdy była w ciąży, po badaniu USG u lekarza rodzinnego dowiedziała się, że jej dziecko może mieć wady genetyczne. Poprosiła o skierowanie na amniopunkcję, by ustalić, czy rzeczywiście tak się dzieje. Badania jej odmówiono. W marcu kobieta i jej mąż zwrócili się do lekarza o usunięcie ciąży. Odmówił. Kobieta trafiła wówczas do szpitala w T. (Trybunał nie ujawnia miejscowości), ale tam usłyszała, że aborcja mogłaby zagrażać jej życiu.
Później przewieziono ją do szpitala w Krakowie, gdzie lekarz znowu odmówił jej badań genetycznych. Szpital nie chciał przeprowadzić aborcji.
Kobieta doczekała się amniopunkcji, gdy była w 23. tygodniu ciąży. Zwróciła się do szpitala w T. o usunięcie ciąży na podstawie przepisów ustawy o planowaniu rodziny z 1993 r.
W kwietniu otrzymała potwierdzenie, że dziecko cierpi na nieuleczalny syndrom Turnera i ponowiła prośbę o aborcję. Lekarz szpitala w T. stwierdził jednak, że według przepisów na usunięcie ciąży jest już za późnoy. Ustawa dopuszcza bowiem aborcję do 24. tygodnia ciąży.
W lipcu 2002 r. R. R.. urodziła dziewczynkę z syndromem Turnera. Mąż opuścił ją po porodzie.