Przestępcy stali za serią uprowadzeń biznesmenów w stolicy w latach 2003-2005. Za uwolnienie ofiar żądali wysokich sum pieniędzy, często przekraczających milion złotych. Rodzinom ofiar wysyłali obcięte palce – stąd nazwa gangu. Kilka uprowadzonych osób zostało zamordowanych, a ciał nie odnaleziono.
Po dziesięciu latach stołeczna prokuratura apelacyjna może mówić o dużym przełomie w śledztwie. – Zatrzymano 11 osób związanych z uprowadzeniami – mówi rp.pl Waldemar Tyl, wiceszef stołecznej prokuratury apelacyjnej, nadzorujący pion przestępczości zorganizowanej.
Część z członków gangu została dowieziona do prokuratury z aresztów śledczych i zakładów karnych, a część zatrzymana do dyspozycji prokuratury. – Siedzieli w areszcie czekając na rozwiązanie innych spraw z ich udziałem.
Wśród zatrzymanych jest Wojciech S. ps. Wojtas, uważany za szefa „obcinaczy" oraz jego wspólnik i domniemany zastępca Artur N. ps. Arczi. Skruszeni przestępcy, dzięki którym śledczy mają dowody obciążające gang – twierdzą, że to ci dwaj odpowiadają za zorganizowanie serii porwań. – Teraz przedstawiliśmy zatrzymanym mężczyznom zarzuty kilku uprowadzeń – mówi nam prok. Tyl.
Nie chce zdradzić, o które dokładnie porwania chodzi. – Mogę powiedzieć, że w grę wchodzi więcej niż pięć takich czynów – dodaje prok. Tyl. Zdradza, że członkowie grupy dostali różne zarzuty związane z uprowadzeniami. – Jedni je zlecali, inni wykonywali, a jeszcze inni użyczali domów, w których przetrzymywano ofiary – wyjaśnia śledczy.