– Najgorszym rozwiązaniem dla tych ludzi byłyby ośrodki dla uchodźców – uważa Danuta Kuroń, wdowa po Jacku, której rodzina już zadeklarowała przyjęcie syryjskiej studentki.
Apel o przyjmowanie uchodźców Kuroń zamieściła na Facebooku: „Wspólnie z moją rodziną postanowiliśmy wnieść do programu dla uchodźców wkład własny i zaopiekować się syryjską studentką, która chce schronić się w Polsce przed toczącą się w jej kraju wojną. Czy znacie kogoś kto zajmuje się organizacją pomocy uchodźcom z Syrii" – pyta.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" tłumaczy, że ten gest jest po to, by ani prezydent, ani rząd się nie bał przyjąć uchodźców, bo zwykli ludzie chcą im pomóc.
– Chciałabym stworzyć taki ruch społeczny, jaki był w czasach KOR i pierwszej „Solidarności" – tłumaczy i przypomina, że w latach 70. i 80. w taki sposób przyjmowały uchodźców z Polski amerykańskie rodziny. Mieszkali u nich pół roku i integrowali się z nowym światem.
– Każdy dawał, co mógł. I ja też chcę pomóc w ten sposób. Chciałabym przyjąć w swoim domu dziewczynę, która mogłaby w Polsce studiować. Oferuję to, na co mnie stać – wyjaśnia.