Puszka Pandory
Wprowadzenie małżeństw homoseksualnych oznacza zniszczenie społeczeństwa. Będzie miało wiele konsekwencji. Potem dojdzie do związków trzech, czterech osób. Aż pewnego dnia upadnie zakaz kazirodztwa – oświadczył publicznie kardynał Pierre Barbarin, arcybiskup Lyonu. Jak należało się spodziewać, polemiczna szarża kardynała wywołała burzliwie reakcje.
W brutalnej formie hierarcha Kościoła wskazał jednak na jeden z najbardziej istotnych i niepokojących problemów związanych z małżeństwami tej samej płci.
Kiedy w czasach prezydentury Mitteranda umożliwiono parom homoseksualnym zawieranie związków partnerskich, czyli podpisywanie tzw. cywilnej umowy o solidarności PACS, wydawało się, że środowiska LGBT wywalczyły wszystko, co jest możliwe. Nie kryły wówczas satysfakcji. Ale 13 lat później okazuje się, że PACS to o wiele za mało. Nie chodzi o względy praktyczne, bo przecież PACS dawał ochronę prawną i skarbową podobną do tej, jaka przysługuje małżeństwom, i proponowano niedawno jego jeszcze dalej idącą, ulepszoną wersję.
Co stanie się później, gdy wprowadzi się już małżeństwa homoseksualne, jaka kolejna granica cywilizacyjna zostanie przesunięta?
To pytanie, które zadaje sobie nie tylko konserwatywny kardynał Barbarin, uważany za jednego z kandydatów na przyszłego papieża.
„Witajcie w Sodomie i Gomorze. To koniec tej cywilizacji" – napisano na transparencie aktywistów LGBT, blokujących w Lille trasę przemarszu katolickich demonstrantów podczas listopadowych demonstracji.
Bezpośrednim skutkiem przyjęcia ustawy Taubiry będzie umożliwienie adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Następnym krokiem ma być legislacyjne zagwarantowanie sfinansowania przez państwo medycznie wspomaganej prokreacji dla lesbijek pozostających w związku małżeńskim. Jak twierdzą rządzący socjaliści, nie ma mowy o umożliwieniu parom gejowskim posiadania dzieci poprzez sztuczne zapłodnienie matek surogatek. Prawo francuskie nie przewiduje bowiem samej instytucji matek surogatek.
Ale to argument dość kruchy i wątpliwy. Jeśli bowiem zasadą „małżeństwa dla wszystkich" jest zagwarantowanie absolutnie wszystkim równych praw nie tylko dla małżeństwa, ale i posiadania dziecka, to wcześniej czy później zostanie wprowadzone takie rozwiązanie.
Kto będzie pierwszy
Grozi nam handlowa dewiacja. Pewnego dnia będzie można kupić dziecko przez Internet, będzie się produkować je dla każdego, kto zechce – przestrzega kardynał Vingt -Trois.
Zmiana polegająca na tym, że w kodeksie cywilnym określać się będzie małżeństwo jako związek zawarty między osobami różnej lub tej samej płci, wstrząśnie podstawami naszej cywilizacji.
Nie dotyczy ona tylko tego, co jest w Biblii, dotyczy wszystkiego, co związane jest z ludzkością – mówi zwierzchnik francuskiego Kościoła.
Zmieniona definicja małżeństwa pociągnie za sobą kolejne zmiany. Z kodeksu cywilnego ma zniknąć pojęcie „matka " i ojciec", zastąpione pojęciem „rodzice", a nawet „rodzic A " i „rodzic B".
Ten scenariusz jak z filmu science fiction przeraża nie tylko katolików.
To oznacza kres cywilizacji, którą znamy. Państwo nie może ulec terrorowi mniejszości narzucającej większości swoje egoistyczne cele – przestrzegali na łamach „Le Monde" czołowi francuscy psychoanalitycy.
Skrzykując się przez portale internetowe na manifestację 13 stycznia, przeciwnicy „małżeństwa dla wszystkich" zapowiadali, że to nie meta, ale dopiero początek ich długiego maratonu. Nie zamierzają ustępować, żądają referendum i prawdziwej narodowej debaty.
Rządząca lewica ciągle odpowiada „nie". Nie będzie referendum. I nie ma możliwości żadnego kompromisu. Zgromadzenie Narodowe ma w końcu stycznia głosować nad projektem rządowej ustawy. Socjaliści mają w nim większość, więc parlament powinien zadziałać jak sprawna maszynka do głosowania.
Pierwsza dama Francji Valérie Trierweiler szykuje się już, by być świadkiem na ślubie przyjaciół gejów. Poinformowała o tym opinię publiczną, uznając najwyraźniej, że ślub jest faktem niezwykle istotnym – choć sama nie ma ślubu z prezydentem i nazywana jest niekiedy „pierwszą konkubiną Francji".
Raczej nie będzie to jednak pierwszy homoseksualny ślub we Francji. Ten ma się odbyć w Montpellier, położonym na południu mieście, które zasłynęło kilka lat temu postawieniem pomnika Mao Tse-tunga.
Kilkuset francuskich merów – głownie niewielkich miejscowości i wsi – mówi jednak, że żadnych ślubów homoseksualnych udzielać nie zamierza. Będą się kierować klauzulą wolności sumienia.
A największa opozycyjna partia – centroprawicowa Unia na rzecz Ruchu Ludowego, z której wywodzi się Nicolas Sarkozy – zapowiada już, że jeśli dojdzie do władzy, to oczywiście „małżeństwo dla wszystkich" unieważni.