- Wyrok przyjąłem z satysfakcją, bo Sąd Najwyższy nie dostrzegł w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym przez prokuraturę żadnych błędów – mówi prokurator Robert Tarsalewski, który prowadził śledztwo i oskarżał w procesie.
– Dobrze, że to koniec sprawy „Łowców skór”, bo gdy odżywała w mediach ludzie nie szczędzili złośliwości pracownikom pogotowia, a czasem stawali się wobec nich agresywni – mówi Bogusław Tyka, dyrektor Wojewódzkiej Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi. – A przecież obecni lekarze i ratownicy w czasach afery chodzili do szkół lub studiowali - dodał.
Obrońcy dwóch sanitariuszy łódzkiego pogotowia, skazanych na kary dożywocia i 25 lat więzienia kwestionowali przed Sądem Najwyższym zapadłe wobec nich wyroki.
Prawnicy skazanych sanitariuszy Andrzeja N. i Karola B. przekonywali, że gdyby nie postawa ich klientów w śledztwie, gdy obaj przyznali się do zarzuconych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia, nie byłoby w ogóle procesu "łowców skór". - Byli kuszeni perspektywą nadzwyczajnego złagodzenia kary - mówiła mec. Jowita Gordon, obrońca Karola B.
Obrońca trzeciego z podsądnych - lekarza z pogotowia Janusza K., skazanego na sześć lat więzienia za niewłaściwą farmakoterapię wobec osób zmarłych - przekonywał Sąd Najwyższy, że w całej sprawie można mówić najwyżej o przestępstwie nieumyślnym jego klienta.