12 stycznia 2009 r. jeden z krakowskich śledczych odebrał telefon. Rozmówca twierdził, że „ludzie z Warszawy" mieli otrzymać milion złotych łapówki za to, by krakowski UKS nie karał Rafinerii Trzebinia. Kara groziła zakładowi za liczone w setkach milionów złotych oszustwa podatkowe.
– Z tego, co wiem, w tej sprawie została sporządzona notatka służbowa przez jednego z krakowskich prokuratorów – opowiada „Rz" śledczy związany z kierownictwem Prokuratury Generalnej. – Osoba, która dzwoniła, była mocno przestraszona. To był urzędnik Ministerstwa Finansów, który bał się złożyć formalne zeznania. Dlatego jeden z krakowskich prokuratorów opisał zgłoszenie jako anonim.
Sprawę okoliczności nieukarania Rafinerii Trzebinia bada obecnie Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Wątek ten został wyodrębniony ze śledztwa w sprawie tzw. mafii paliwowej prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie.
Z ustaleń „Rz" wynika, że jednym z wątków sprawy jest podejrzenie korupcji przy wydaniu korzystnej dla przedsiębiorstwa decyzji.
Józef Radzięta, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, potwierdza „Rz", że informacja o rzekomej łapówce została przekazana wraz z całym wyodrębnionym z krakowskiej prokuratury materiałem katowickim śledczym.