Nie zakończyły się jeszcze rozliczenia w PO. Cała partia patrzy na Donalda Tuska i jego dalsze ruchy. – Wyborcy poturbowali Cezarego Grabarczyka, więc dla równowagi Donald poturbował Schetynę – opisuje dotychczasowy przebieg wydarzeń polityk bliski Tuskowi. Chodzi o słaby wynik ministra infrastruktury w wyborach i o decyzję szefa partii, że nowym marszałkiem Sejmu będzie jego zaufana współpracowniczka Ewa Kopacz.
– Czekamy teraz, czy Tusk zechce tylko osłabić Schetynę czy całkowicie go zniszczyć – mówi współpracownik dotychczasowego marszałka. Bo „zniszczenie" Schetyny będzie oznaczało rozbicie jego całkiem licznej frakcji.
Testem dla „GS-u" – jak złośliwi określają grupę Grzegorza Schetyny – będzie oferta ze strony Tuska. Wiadomo, że premier chce mieć Schetynę blisko siebie. Powody są oczywiste: kontrola, zawalenie pracą, tak by nie miał czasu na budowanie samodzielnej pozycji, oraz wykorzystanie niewątpliwych talentów organizatorskich Schetyny. Ale nie wiadomo, czy oferta objęcia któregoś z ministerstw będzie łączyła się z teką wicepremiera. Jeśli nie – jak twierdzą nasi rozmówcy – będzie to znak, że Tusk chce całkiem wypchnąć Schetynę z partii. W takiej sytuacji nie jest wykluczone, że marszałek nie wejdzie do rządu. Będzie formalnie szarym posłem, w praktyce liderem niezadowolnych. I w ostatnich ławach poselskich będzie czekać na lepsze czasy.
Otwarta cały czas pozostaje kwestia szefostwa Klubu PO. Na środowym posiedzeniu zarządu partii Tusk dziękował wylewnie dotychczasowemu szefowi Tomaszowi Tomczykiewiczowi za jego pracę. Forma podziękowań nie pozostawiała wątpliwości: wszystko było powiedziane w czasie przeszłym i w trybie dokonanym.
Do mediów przeciekła informacja, że nowym szefem będzie Waldy Dzikowski. To doświadczony parlamentarzysta. Ale jego nominacja byłaby ogromnym upokorzeniem dla grupy Schetyny, zwłaszcza Rafała Grupińskiego, który z Dzikowskim od lat prowadzi zaciętą rywalizację w Wielkopolsce. Byłby to kolejny sygnał, że „GS" czekają bardzo ciężkie czasy.