Ilustracją syndromu Kesslera, w dużym uproszczeniu, był film „Grawitacja” Alfonso Cuaróna z 2013 r. Punktem wyjścia dla pokazanych w nim wydarzeń był atak rakietowy Rosjan na nieczynnego satelitę. Spowodował on kaskadę zderzeń i wygenerował chmurę kosmicznych śmieci, która niszczyła inne satelity i statki kosmiczne.
„Prawdziwy” syndrom Kesslera różni się od wydarzeń pokazanych w filmie tym, że prawdopodobnie zajmie on lata, a może nawet dekady. Zła wiadomość jest taka, że eksperci, z którymi rozmawiał CNN Science, nie wykluczają, że przekroczony został już punkt krytyczny inicjujący serię zdarzeń, w wyniku których ilość kosmicznych śmieci rośnie w trudny do przewidzenia sposób, na gigantyczną skalę - i nie ma od tego odwrotu.
Alarm na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
Zagrożenie związane z istnieniem kosmicznych śmieci (ang. space debris) dało o sobie znać m.in. w listopadzie 2024 r. i dotyczyło Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (International Space Station – ISS). W czasie zdarzenia na stacji przebywało siedmiu astronautów.
Czytaj więcej
Badacze z całego świata próbują oszacować kolejną datę potencjalnej erupcji dużego wulkanu. Według szacunkowych danych możliwe skutki ekonomiczne i klimatyczne takiego kataklizmu byłyby katastrofalne. Który z katastroficznych scenariuszy jest najbardziej realny?
Kiedy zauważono, że do stacji zbliżają się kosmiczne odpady, zdecydowano się na uruchomienie podpiętego do stacji statku kosmicznego. Jego silniki zostały uruchomione na pięć minut, nieznacznie zmieniając trajektorię stacji. Według NASA, gdyby stacja kosmiczna nie zmieniła kursu, szczątki mogłyby ją minąć w odległości zaledwie 4 kilometrów. To już stanowiłoby dla niej zagrożenie. „Odłamki uderzające w stację kosmiczną mogły oznaczać katastrofę. Uderzenie mogło spowodować obniżenie ciśnienia w segmentach stacji i sprawić, że astronauci mieliby utrudniony powrót do domu” - informuje CNN Science.