Dwie gwiazdy krążą po bardzo ciasnych orbitach. Jedna to biały karzeł – nie zachodzą w nim już reakcje termojądrowe, jest wypalony. Jego towarzysz – pod wpływem grawitacji – powoli oddaje mu materię. Gazy, przede wszystkim wodór i hel, osiadają na powierzchni białego karła. Gwiazdy są tak blisko siebie, że zmieściłyby się wewnątrz naszego Słońca. Gdy masa „ukradzionej" materii jest wystarczająco duża, rozpoczyna się gwałtowna reakcja termojądrowa.
Wybuch gwiazdy nowej.
Rozbłysk układu jest tak jasny, że w krótkim czasie z gwiazdy niewidocznej gołym okiem nowa staje się dostrzegalna, pojawia się na niebie – stąd nazwa. Pierwszą nową miał dostrzec Hipparch w II w. p.n.e. W całej naszej Galaktyce co roku obserwuje się kilkanaście klasycznych nowych.
Pulsujący karzeł
Po gigantycznym wybuchu materia zaczyna ponownie osiadać na powierzchni białego karła. Gromadzi się do kolejnego kataklizmu. W ogromnej skali czasu karzeł pulsuje – wybuchy i rozbłyski powtarzają się co kilkanaście tysięcy – kilka milionów lat. To dla nas za długi okres obserwacji. Nie wiemy, co się z tymi gwiazdami dzieje między wybuchami, a co za tym idzie, nie znamy do końca mechanizmu nowych.
Jedna z hipotez zakłada, że zapadają one w drzemkę – hibernują. Zespołowi z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego prowadzącemu program przeglądu nieba OGLE udało się potwierdzić teorię hibernacji. Ich odkrycie opisuje najnowsze wydanie prestiżowego tygodnika „Nature".
– Wybuchy gwiazd nowych należą do największych eksplozji gwiazdowych obserwowanych we Wszechświecie. W ciągu kilku godzin jaśnieją ponad kilkanaście tysięcy razy, stając się jednym z najjaśniejszych obiektów w Galaktyce – tłumaczy Przemysław Mróz, główny autor pracy.